Rumia otrzymała prawa miejskie 7 października 1954 roku. Pod stosownym rozporządzeniem podpisał się Hilary Minc, I zastępca prezesa Rady Ministrów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Już przed II wojną światową gmina Rumia-Zagórze stała się naturalnym zapleczem mieszkaniowym i transportowym dla budowanej w zawrotnym tempie Gdyni. W lokalnej prasie z tego okresu powszechnie określa się naszą gminę „nową” dzielnicą Gdyni. W styczniu 1939 roku odbył się nawet specjalny wiec poświęcony sprawie przyłączenia Rumi do „polskiego okna na świat”. W jego trakcie aż 1200 mieszkańców opowiedziało się za takim scenariuszem, widząc w nim szansę na szybszy rozwój całej okolicy.
Także po zakończeniu II wojny światowej wiele wskazywało na to, że administracyjny los gminy Rumia-Zagórze jest przesądzony. Przewodniczący kolejnych Gminnych Rad Narodowych wysyłali wnioski do prezydentów Gdyni z prośbą o przyłączenie do ich miasta w 1945, 1949 i 1951 roku.
Początkowo wśród rumskich radnych nie brakowało chętnych do takiego rozwiązania – być może mieli oni w pamięci czasy przedwojenne, kiedy przynależność do Gdyni wiązała się z licznymi przywilejami inwestycyjnymi i podatkowymi. W rzeczywistości PRL połączenie gminy Rumia-Zagórze z Gdynią nie było już tak opłacalne. Przeciwko takiemu rozwiązaniu były też władze powiatowe, które musiałyby się pogodzić ze znacznym uszczupleniem swojego terenu.
Ostatecznie do połączenia Rumi z Gdynią nie doszło, chociaż jeszcze w 1964 roku nie wykluczano takiego rozwiązania. W wywiadzie dla Dziennika Bałtyckiego (wyd. z 31 grudnia 1964 r., tytuł: „Rumia samodzielna?”) inżynier Bohdan Szermer z Wojewódzkiej Pracowni Ubranistycznej w Gdańsku tak pisał o zadaniach Rumi w projektowanym zespole urbanistycznym Gdańsk-Gdynia: „[Rumia] powinna to być przede wszystkim dzielnica mieszkaniowa. Zresztą taką dzielnicą, a nie samodzielnym – w sensie urbanistycznym – miastem, jest już obecnie”. W dalszej części wywiadu redaktor Janusz Kowalski konkluduje: „Wcześniej czy później Rumia musi stać się nie tylko faktyczną, ale i administracyjną częścią Gdyni”. Tego typu uwagi pojawiały się w lokalnej prasie aż do 1989 roku.
Ostatecznie w latach pięćdziesiątych złożono wniosek o nadanie Rumi praw miejskich. Wydarzenie to poprzedziła zamiana dotychczasowej gminy Rumia-Zagórze w tzw. gromadę. Było to pokłosie obejmującej cały kraj reformy administracyjnej przeprowadzonej we wrześniu 1954 roku. Jednym z jej założeń była likwidacja gmin, które miały być zastąpione właśnie przez mniejsze gromady. De facto Rumia pozostała gromadą zaledwie kilka tygodni – 13 listopada 1954 roku weszło w życie rozporządzenie z 7 października tego samego roku ustanawiające Rumię miastem.
Równolegle z Rumią prawa miejskie otrzymały także: Świdnik (ówczesne województwo lubelskie), Dęblin (ówczesne województwo warszawskie) czy Pionki (ówczesne województwo kieleckie). Jako ciekawostkę warto dodać, że niektóre z tych miast obchodzą rocznicę uzyskania praw miejskich w dniu wejścia w życie stosownego rozporządzenia, a nie jego ogłoszenia, czyli 13 listopada.
Jesienią 1954 roku dotychczasową Gminną Radę Narodową zastąpiła Miejska Rada Narodowa. Pierwszym przewodniczącym Prezydium MRN (odpowiednik dzisiejszego burmistrza) został Jan Kłosiński.
W ten sposób rok 1954 stał się kolejną ważną datą w lokalnej historii. Obchody kolejnych rocznic uzyskania praw miejskich, jakkolwiek upamiętniały ważne wydarzenie, niosły za sobą także negatywne konsekwencje. Przez lata gruntowały wizerunek Rumi jako „młodego miasta”, odcinając w społecznej świadomości wcześniejsze dzieje Rumi i Zagórza – wsi, których pisana historia sięga średniowiecza.
Obchodząc 65. rocznicę nadania praw miejskich warto więc pamiętać, że 7 października 1954 r. nie był początkiem historii naszej małej ojczyzny. Na dzisiejszym terenie Starej Rumi już w I w. p.n.e. istniały prężnie działające osady produkcyjne, które pozostawiły po sobie jeden z największych cmentarzy kultury oksywskiej, zaś nazwy „Rumia” i „Zagórze” pojawiały się w dokumentach w XIII i XIV wieku. Już wtedy obie wsie były ważnymi ośrodkami produkcyjnymi i kulturotwórczymi.
I chociaż burze dziejowe nie oszczędziły zbyt wielu materialnych śladów naszej przeszłości, to przetrwała o niej pamięć. A ta bywa pomnikiem trwalszym niż ten ze spiżu.