Wieża najstarszej czynnej świątyni w Rumi, czyli kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, skrywa cztery dzwony. Wśród nich dwa są szczególnie cenne, podchodzą bowiem z 1790 i 1820 roku. Przed II wojną światową rumska fara szczyciła się jednak znacznie starszym dzwonem, który odlany został około 1530 roku.
Obecnie w grupie dzwonów znajdujących się w kościele św. Krzyża najstarszy jest ten najmniejszy, pochodzący z 1790 roku. Znajduje się na nim inskrypcja „Soli deo gloria | Me fecit Erich Lindemann von Katzeler Reitz | Anno 1790”, czyli „Na chwałę bożą wykonał mnie Erich Lindemann z Katzeler Reiz w roku 1790”. Jak dotąd nie udało się ustalić kiedy i w jakich okolicznościach trafił do rumskiej parafii.
Nieco więcej wiadomo o drugim najstarszym dzwonie pochodzącym z 1820 roku. Znajdująca się na nim inskrypcja głosi: „Mit Gottes hilfe hat mich gegossen John Meyer in Danzig | Anno 1820”, czyli „Z bożą pomocą wykonał mnie John Meyer w Gdańsku w roku 1820”. Na dzwonie znajduje się też druga, wtórna inskrypcja: „Horribile bellum me vastavit | Paroecia cum pastore me resuscitavit | A.D. MCMXXVII”, czyli „Straszna wojna mnie zniszczyła, na nowo do pasterzowania obudzono mnie w 1927 roku”. Dzięki stemplowi wiadomo, że za renowację dzwonu odpowiadała pracownia braci Felczyńskich w Kałuszu.
Pozostałe dwa dzwony nie mają charakteru zabytkowego – pochodzą z 1960 roku. Zostały ufundowane ze składek parafian i wykonane z inicjatywy ks. prob. Jana Cybulskiego.
W 1926 roku nakładem toruńskiego Towarzystwa Naukowego wydana została książka księdza Romualda Frydrychowicza pt. „Dzwony kościelne w diecezji chełmińskiej”. Celem monumentalnego dzieła było udokumentowanie najcenniejszych dzwonów kościelnych znajdujących się na terenie diecezji. W grupie prawie 260 świątyń znalazła się także rumska fara.
Dzięki opisom księdza Frydrychowicza wiadomo, że w 1926 roku w Rumi znajdował się wspomniany dzwon Johna Meyera z 1820 roku. Autor zaznacza także, że do budowanego wówczas rumskiego kościoła w 1914 roku sprowadzono z niemieckiego miasta Apolda jeszcze jeden specjalnie wykonany dzwon ważący aż 1000 kilogramów. Poświęcony był Najświętszej Maryi Pannie. Niestety został zarekwirowany podczas I wojny światowej i zapewne zniszczony.
Najcenniejszą informacją jest jednak notka o tzw. sygnaturce, czyli najmniejszym dzwonie w grupie, który dawniej wykorzystywano podczas podniesienia Hostii i kielicha mszalnego: „Najstarszy [dzwon] pochodzi z 1530 roku i zawiera następujący napis w niderlandzkim dialekcie: <>. Napis ten otaczają dwa starannie wykonane starogotyckie fryzy”. Do opisu księdza Frydrychowicza należy dodać dwie drobne erraty: dokładna data wykonania dzwonu nie jest znana, chociaż pewne jest, że eksponat miał charakter późnogotycki. Sam napis zapisany został zaś w dialekcie dolnoniemieckim, a nie niderlandzkim.
O wyjątkowym eksponacie wspomina także pruski konserwator zabytków Bernhard Schmid, który w 1907 roku inwentaryzował ruchomości średniowiecznego kościoła przy ulicy Kościelnej. Dzięki niemu wiemy, że dzwon bił w tonacji „a”, przekrój jego podstawy wynosił 93 cm, a przede wszystkim – że używano go w starym rumskim kościółku zapewne już od czasów późnogotyckiej przebudowy pod koniec XV wieku lub od wieku XVI. Schmid wspomina w swojej relacji także o dzwonie z 1820 roku – mowa zapewne o wspominanym wyżej zabytku autorstwa Johna Meyera.
Późnogotycka sygnaturka znana z opisów księdza Frydrychowicza i konserwatora Schmida wisiała w wieży kościelnej do II wojny światowej. Znajdowała się najprawdopodobniej w specjalnie dobudowanej wieżyczce, wyraźnie widocznej na przedwojennych pocztówkach. W czasie wojny niemiecka administracja okupacyjna nakazała zdemontować ją ze względu na znaczenie strategiczne – z jej szczytu można było prowadzić obserwację pobliskiego lotniska.
Zapewne „przy okazji” demontażu wieżyczki Niemcy zarekwirowali także znajdujący się w jej wnętrzu dzwon. Była to powszechna praktyka, a liczbę dzwonów zarekwirowanych przez Niemców na terenie dzisiejszej Polski określa się w tysiącach.
Nie wiadomo, jaki los spotkał późnogotycką rumską sygnaturkę. Niemcy zabrane dzwony dzielili na cztery grupy: A – bez wartości historycznej, przeznaczone od razu do huty; B i C – rezerwowe, posiadające pewną wartość historyczną oraz D – nietykalne, bezcenne. Skradzione dzwony trafiały do Hamburga, na specjalnie przygotowane składowisko. Tym cenniejszym zakładano specjalne fiszki z fotografiami i opisami. I tak w latach 1943-44 powstała ogromna dokumentacja obejmująca… 35 tysięcy skradzionych dzwonów. Po zakończeniu wojny Niemcy stworzyli w oparciu o te dokumenty specjalne archiwum, które w latach sześćdziesiątych przeniesiono z Hamburga do Norymbergi. Czy w tej ogromnej bazie danych znajduje się dzwon z Rumi? Póki co nie wiadomo.
Gdyby późnogotycki dzwon przetrwał wojnę, byłby jednym z najcenniejszych lokalnych zabytków i kolejnym namacalnym dowodem na to, że Rumia posiada piękną i bogatą historię sięgającą wiele wieków wstecz.
Trzeba jednak przyznać, że szanse na odnalezienie późnogotyckiej sygnaturki są niewielkie. Mimo to pewną nadzieją napełniają podobne historie z innych polskich miast. Przykładowo ta z miejscowości Czerwionka-Leszczyny w województwie śląskim. Grupie pasjonatów lokalnej historii udało się tam odnaleźć dzwon „Maria” z 1617 roku, który hitlerowcy zrabowali w 1942 roku.
„Marię” odnaleziono w 2012 roku dzięki wzmiance w niemieckim artykule prasowym opisującym dzwony używane w lokalnych kościołach. Informację o nim odnalazł badacz historii Leszczyn. Powiązał fakty i ustalił, że jeden z opisywanych dzwonów pasuje do charakterystyki tego używanego przed wojną w jego mieście. Okazało się, że bezcenny przedmiot trafił do kościoła w miejscowości Elze w Dolnej Saksonii. Mimo licznych trudności formalnych ostatecznie udało się go odzyskać w 2016 roku.
Czy taki scenariusz powtórzy się w Rumi? Czas pokaże.