Piątek, 26 kwietnia 2024
Fundusze krajowe Fundusze UE
BIP Rumia powiększ czcionkę pomniejsz czcionkę Zwiększ kontrast Zmniejsz kontrast

Historia niezwykłej wycieczki – z kroniki harcerskiej 102. Drużyny im. Jana III Sobieskiego


Historia niezwykłej wycieczki – z kroniki harcerskiej 102. Drużyny im. Jana III Sobieskiego02.06.2022 r.

Fragment kroniki opisujący wycieczkę

Do zbioru najcenniejszych rumskich archiwaliów z pewnością zaliczyć można kronikę z 1938 roku przedstawiającą dzieje 102. Drużyny Harcerskiej im. Jana III Sobieskiego. Opisane są w niej najważniejsze wydarzenia, w których brali udział harcerze. Widziane z ich perspektywy, opisywane młodzieńczym językiem pełnym swady i humoru. W tym numerze Rumskich Nowin przytoczymy jeden z takich opisów.

Sto druga była pierwszą, powstałą z inicjatywy Wojciecha Sabata, drużyną na terenie Rumi. Działała ona przy szkole w Zagórzu, a jej drużynowym był Klemens Literski. Powołano ją 25 maja 1932 roku. Drużynowa kronika dokumentuje m.in. obchody trzeciomajowe z 1938 roku, pomoc przy budowie kapliczki salezjańskiej, relację z obozu w Dzierżążnie czy letnią eskapadę rowerową do Kartuz i Kościerzyny.

Ostatnie z wymienionych zdarzeń harcerze opisywali tak:

I znowu spotkaliśmy się w sobotę dnia 4 czerwca 1938 roku w szkole, aby wyruszyć w nieznane. Tym razem było nas 12 ptaszków wędrownych i to na rowerach. Bohaterami tymi byli: wódz wycieczki, w cywilu opiekun naszej drużyny harcmistrz Sabat, Wyszecki, Voigt, Strzeżewski, Drywa, Laskowski, Myszke, Szulc, Biskup, Netkowski i Fedde. Muszę nadmienić, iż Kirschbaum jechał kilkanaście kilometrów z nami, zastanawiając się czy warto, czy też wrócić do domu, gdzie go czekały „kuchy” [kasz. ciasta]. Widać „kuchy” zwyciężyły, gdyż odjechał. Z Zagórza pojechaliśmy przez Łężyce (od drogi pod Łężycami chroń nas Panie!), Karczemki, Tuchom, Miszewo, Przodkowo do Kartuz (…). Droga z różnymi przejazdami przez piaski, lasy, a nawet i szosy odbyła się bez wypadku. W Kartuzach zakotwiczyliśmy się w szkole, gdzie po przygotowaniu herbaty rozpoczęliśmy naszą kolację: Metkojad (Netkowski) rozpoczął oczywiście od metki. Ja z późniejszym Lepidziurą zabraliśmy się do swojej oczywiście kiełbasy, która jest na wycieczce moim zdaniem niezastąpiona. Po kolacji poszliśmy zwiedzić Kartuzy. W Alei Myślicieli[1] wykombinowaliśmy, że te Kartuzy mają jednak piękną okolicę (…). Nocleg był możliwy – oprócz powietrza, które by można w bryły krajać i eksportować! Następnego dnia, tj. w pierwsze święto Zielonych Świąt (5 czerwca 1938 r.) wstaliśmy o godzinie 6 rano. Po przyprowadzeniu naszej piękności do porządku poszliśmy do kościoła na mszę, poczem śniadanie i o godzinie 9 opuściliśmy Kartuzy (…). Przed Kościerzyną Strzeżewskiemu zrobiła się dziura w oponie (nawet dwie), przez co otrzymał godność Robidziury, a Lepidziura (Wyszecki) postarał się usunąć ową przeszkodę. Poczem już bez przeszkód dojechaliśmy do Kościerzyny, gdzie będąc bardzo głodnymi zjedliśmy obiad w hotelu. Po półgodzinnym odpoczynku pojechaliśmy do Garczyna. W Garczynie podziwialiśmy ładną okolicę oraz jezioro, poczem udaliśmy się do młyna p. Czapiewskich w Wieprznicy, gdzieśmy później przenocowali. W międzyczasie pożegnaliśmy harcmistrza Sabata, który musiał już wracać, poczem poszliśmy się opalać, a Śrubka (Voigt) pięknie opowiadał o tym jak z Lepidziurą szukał śruby u swej kuzynki w Kościerzynie i o smacznym obiedzie. Poczem niechcąco kilku się wykąpało i wróciliśmy do młyna. Po zjedzeniu kolacji na stole zrobionym z kamienia młyńskiego, wspólnie z gospodarzami pośpiewaliśmy sobie oraz wzajemnie opowiedzieliśmy różne [gawędy] kaszubskie. Spać poszliśmy o godz. 12:00 w nocy (młodsi wcześniej) do stodoły, gdzie powietrza było nawet dużo. Noc przeszła spokojnie oprócz najazdu kotów na nas oraz wariackiego obudzenia wszystkich koło 3 rano (…). Następnego dnia 6 czerwca 1938 w II święto Zielonych Świąt pobudka o 6 rano, poczem śniadanie składające się z resztek zabranego prowiantu (chleba musieliśmy kupić) i wyjazd do Kościerzyny na mszę świętą. W czasie przejazdu przez rynek w Kościerzynie Robidziura popisał się co potrafi zrobić! Zrobił dziurę rekordową, że aż opona pękła na kilka centymetrów, przy tem huk, jakby ktoś strzelił z karabinu. Spokojni obywatele Kościerzyny myśleli, że najazd gangsterów z Chicago i chcieli podnosić ręce do góry w czem ich wyprzedził Lepidziura. Po zakotwiczeniu rowerów Robi- i Lepidziura pozostali, by naprawiać, a reszta poszła na mszę. Z Kościerzyny wyjechaliśmy o 10:45 (…). Droga do Żukowa wspaniała, a do Chwaszczyna przez piachy (niech je piorun spali!) skąd do Gdyni lotem błyskawicy (60 kilometrów na godzinę), a w Zagórzu wylądowaliśmy o godzinie 16:00, przebywając z górą 100 kilometrów. Całość wycieczki – fajna!

W latach trzydziestych harcerstwo było czymś więcej niż tylko formą pozaszkolnej aktywności. Stanowiło kuźnię postaw patriotycznych. Dawało młodym ludziom zestaw praktycznych umiejętności, a jednocześnie zachęcało do działalności społecznej. Przede wszystkim zaś tworzyło liczne okazje do przeżywania przygód, które inspirowały i pozostawiały trwały ślad w pamięci. Mimo wielu zmian, jakie zaszły na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, harcerstwo wciąż oferuje młodym ludziom inne, bardziej dogłębne, spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość…


Autorem tekstu jest Dariusz Rybacki, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rumi oraz społeczny pełnomocnik burmistrz do spraw historii miasta.
[1] Właściwie Aleja Filozofów – ścieżka spacerowa znajdująca się w Kartuzach nad jeziorem Klasztornym Małym.
Fundusze zewnętrzne
Kalendarz wydarzeń