Rafał Siemaszko, Arka Gdynia: przygodę z piłką zacząłem w Rumi
Rafał Siemaszko, bohater meczu o Puchar Polski, w którym Arka Gdynia pokonała Lecha Poznań 2:1, opowiada o swoich wspomnieniach z czasów gry w Orkanie Rumia. Klubu, którego jest wychowankiem.
W barwach Orkana według oficjalnych statystyk rozegrał pan 77 spotkań. Przez wiele lat był pan nieodłączną częścią zespołu. Jak wspomina pan ten okres?
W rzeczywistości tych spotkań było znacznie więcej. Orkan Rumia to był mój pierwszy klub, w którym grałem. Już mając 6 lat uczęszczałem na pierwsze treningi, wtedy pod okiem trenera Romana Ratajczaka. Przygodę z piłką zacząłem w Rumi. Wciąż pamiętam swój pierwszy mecz. Przyszło wówczas wielu rodziców, którzy liczyli na worek goli i naszą wygraną. Ostatecznie skończył się on remisem 0:0, chociaż sytuacji nie brakowało. Byliśmy wtedy bardzo podekscytowani, że możemy grać na trawiastym boisku, rozpocząć swoją przygodę z piłką nożną. To było wielkie wydarzenie.
A w czasach seniorów?
Do seniorskiej piłki przeszedłem szybciej niż zwykle to bywa – już po juniorach młodszych. Razem z Darkiem Heblem tworzyliśmy duet napastników. Strzelaliśmy sporo bramek. To była fajna przygoda.
Których zawodników, trenerów, działaczy Orkana wspomina Pan ze szczególnym sentymentem?
Wszystkich, z którymi grałem darzę sympatią. Do kadry Orkana włączył mnie Adam Walczak. Gdyby mnie nie chciał, nie wiadomo jak potoczyłaby się moja kariera. Do tego grona muszę też zaliczyć kolegów z zespołu: wspomnianego Darka Hebla, Waldka Dampca, Adama Dudę. To były ważne postacie w drużynie, tworzące atmosferę. Czasami śledzę wyniki Orkana, ale niestety nie chodzę na mecze ze względu na brak czasu.
Czym różni się Rafał Siemaszko z Orkana od Rafała Siemaszki z Arki? Oczywiście poza wiekiem…
Na pewno doświadczeniem. W wyższej klasie rozgrywkowej można nauczyć się dużo więcej. Trenerzy zwracają uwagę na inne elementy – taktykę, sprawy techniczne. Znacznie szybsza jest też gra.
W Arce gra też inny piłkarz mocno związany z Rumią, czyli Darek Formella. Jak układają się Wasze wzajemne stosunki?
Jesteśmy kolegami z drużyny. Pomagamy sobie jak możemy na boisku. Jest pozytywnie.
Czy myślał Pan kiedykolwiek o powrocie na rumskie boiska, np. w roli trenera czy działacza?
Prawdę mówiąc nie zastanawiałem się na tym. Chcę pograć jeszcze w piłkę, póki pozwala mi zdrowie. Ludzie, którzy są u schyłku kariery często lądują w miejscu, w którym zaczynali. Dobrym przykładem jest Daniel Dubicki, który swojego czasu zawitał do Orkana. To było wielkie wydarzenie, zawodnik, który zdobywał mistrzostwa z Wisłą Kraków i ogrywał wielkie drużyny, takie jak Parma czy Schalke, występował z nami w jednym zespole.
W Rumi istnieje wiele organizacji kibicowskich wspierających Arkę. Czy dostrzega Pan ich zaangażowanie na trybunach? Czy łączą Pana z tą konkretną grupą kibiców jakieś szczególne więzi?
Nieraz, kiedy chodzimy przybijać piątki na stadionie, poznaję osoby, z którymi się wychowywałem, biegałem jeszcze na osiedlowych boiskach. Oni zawsze są i dobrze mi życzą.