Ariel Sinicki, wiceburmistrz do spraw inwestycji: Wiele spośród realizowanych obecnie inwestycji można określić jako historyczne – największe, jakie nasze miasto kiedykolwiek realizowało. Przy tak dużej skali oraz płaszczyźnie działań zawsze pojawiają się jakieś niespodzianki, niestety nie da się wszystkiego przewidzieć. Przykładem może być węzeł integracyjny z tunelem w Janowie, gdzie znaleźliśmy kilkadziesiąt pocisków z drugiej wojny światowej czy też pozostałości po starych remontach. Niemniej wszystkie te problemy rozwiązujemy na bieżąco, a inwestycje postępują zgodnie z planem. Te „niespodzianki” nie mają wpływu na czas realizacji, ale nieraz mogą zwiększyć koszty.
Nie ma żadnego zagrożenia. Sytuacja jest na bieżąco monitorowana i pod kontrolą. Zapadnięcie peronu było, że tak powiem, wkalkulowane w pipe roofing, czyli metodę zaproponowaną przez wykonawcę, i to on, zgodnie z podpisaną umową, bierze na siebie pełną odpowiedzialność za skutki tego wyboru. Tę metodę zaakceptowali także przedstawiciele spółek kolejowych, którym zależało, aby od początku budowy węzła nie rozbierać świeżo wyremontowanego peronu oraz nie wstrzymywać ruchu na tej linii. Już na etapie przetargu wykonawca wliczył w koszty ewentualne niepożądane skutki. Wiosną, kiedy PKP będzie prowadziło swoje prace na tym odcinku, wykonawca naprawi peron.
My, jako miasto, w ramach tej inwestycji zaplanowaliśmy stworzenie dużych zbiorników retencyjno-rozsączających, również po to, by rozwiązać problemy mieszkańców odcinka ulicy Sobieskiego, których zalewała woda przy większym deszczu. Przyczyny tych problemów zostały już częściowo zlikwidowane, a w innych przypadkach pomóc może wyłącznie budowa nowej kanalizacji deszczowej na drodze krajowej numer sześć. Zalania, które tego lata dotknęły kilku firm i mieszkańców domów znajdujących się na odcinku od Zochliny do ulicy Robotniczej, spowodowane były zatorem, jaki powstał w rurze kanalizacji deszczowej należącej do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Do tej usterki doszło poza obszarem inwestycji, ale spowodowała ona zalanie kilku prywatnych posesji oraz przedsiębiorstw. Odwiedziliśmy Generalną Dyrekcję, prowadzimy rozmowy, wprowadzony został program naprawczy, ale możliwości są bardzo ograniczone. Gdy budowano drogę krajową numer sześć, miała ona po jednym pasie w każdym kierunku, a sieć kanalizacji deszczowej miała średnicę 400 milimetrów. Po pewnym czasie dobudowano kolejne dwa pasy, ale sieci kanalizacyjnej już nie rozbudowano. Do rur zaczęły się dostawać podwójne ilości wody. Są również inne powody: zmienił się klimat – opady są bardziej obfite – coraz gęściej zabudowujemy swoje posesje, utwardzamy podjazdy. Wszystko to powoduje, że na miejskich ulicach jest znacznie więcej wody, a te stare rury zwyczajnie nie dają rady jej przejąć. Koszty wymiany sieci kanalizacyjnej można praktycznie porównać z budową nowej ulicy.
Jest kilka czynników, które doprowadzają do zalań. Pierwszym, jak już wspomniałem, jest zmieniający się klimat. Opady są rzadsze, ale zdecydowanie bardziej obfite. Nasza miejska kanalizacja jest coraz starsza, była budowana z zapasem, ale nikt nie przewidział aż takiej zmiany. Nie tylko u nas tak się stało, to się dzieje w wielu polskich miastach, a w zasadzie na całym świecie. Problem przeciążonej kanalizacji deszczowej to również skutek rozwoju miasta oraz rozbudowywanej infrastruktury. Prowadzimy politykę współodpowiedzialności deweloperów za rozwój infrastruktury drogowej, przekonując ich, by budowali kanalizacje deszczowe, drogi i chodniki. Jednak to nadal nie rozwiązuje całkowicie problemu, ponieważ przybywa także domów jednorodzinnych, gdzie zabudowywane są wjazdy i potencjalne ogródki, a wtedy deszczówka często gromadzi się w miejskiej sieci. Rozwiązanie jest jedno: każdy właściciel nieruchomości powinien we własnym zakresie zagospodarowywać deszczówkę ze swego terenu, jak tylko może. Sposobów jest wiele: sadzenie drzew i krzewów, montaż beczek i zbiorników. To jest przyszłość, tylko w ten sposób możemy sprawić, że tej wody w miejskiej sieci będzie mniej. To najlepsze rozwiązanie dla klimatu oraz dla naszych portfeli, ponieważ będziemy płacili mniejsze podatki do Wód Polskich. W tej kwestii odpowiedzialność spoczywa na nas wszystkich.
To nie jest prawda. O ile pamiętam, w ciągu ostatnich siedmiu lat zawarto około siedmiu umów na sprzedaż terenów pod zabudowę wielorodzinną. Reszta tych inwestycji, niemal wszystkie duże osiedla, jest realizowana w wyniku wykupu prywatnych działek. Przykładem mogą być okolice Centrum Handlowego Port Rumia, nowe inwestycje w Janowie czy też nieruchomości przy ulicy Dębogórskiej. W zdecydowanej większości były to działki prywatne, miasto miało tam bardzo mało swoich terenów. Poza tym kij ma dwa końce. Pamiętajmy, że miasto się rozwija albo się zwija, nie ma innej drogi. Jeżeli nie ma przyrostu mieszkańców, nie ma młodych rodziców z dziećmi, coraz więcej osób przechodzi na emeryturę, a coraz mniej pracuje zawodowo, to miasto się starzeje, jak każdy żywy organizm. Aby miasto funkcjonowało normalnie, musi się znaleźć przestrzeń na zabudowę wielo- i jednorodzinną. Tylko wtedy odnotowujemy wysokie wpływy z podatku PIT, które możemy przeznaczyć na kolejne działania społeczne oraz inwestycyjne, szkoły nie mają problemu z brakiem uczniów i tak dalej. Innym tematem są plany zagospodarowania przestrzennego, które zostały przyjęte wiele lat temu, a przewidywały Rumię jako miasto ponad 100-tysięczne. Oczywiście zawsze można te plany modyfikować, ale z czego mielibyśmy płacić odszkodowania za utratę wartości działek? To wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Da się to połączyć. Bardzo nam zależy, aby w mieście przybywało zieleni, sadzimy coraz więcej roślin, realizujemy nowe zielone projekty rekreacyjne – takie jak zielone wyspy na ulicy Różanej i Topolowej, skwer na ulicy Wybickiego, zagospodarowanie zieleńca na ulicy Dębogórskiej i inne inwestujemy w nasze parki, upiększamy ronda. Przygotowujemy też program dla całego miasta, w którym wskażemy planowane „zielone miejsca” w każdej dzielnicy. Dodaliśmy kategorię projektów zielonych w Budżecie Obywatelskim, dzięki czemu mogą powstawać na przykład małe ogrody kieszonkowe. Oczywiście infrastruktura drogowa również jest potrzebna, tego też oczekują mieszkańcy. Synonimem nowoczesnego miasta są utwardzone drogi, chodniki, ścieżki rowerowe, oświetlenie, rozwinięte sieci wodno-kanalizacyjne. Bez tego tak naprawdę nie da się normalnie żyć. Dlatego staramy się łączyć te elementy, walczymy o zieloną i nowoczesną Rumię, taką politykę prowadzi burmistrz Michał Pasieczny i taki jest również cel całego jego zespołu. Przykładem może być węzeł integracyjny w Janowie, gdzie wkrótce pojawią się drzewa, trawy i krzewy. Podobnie jest w przypadku rewitalizowanego osiedla na Zagórzu. Chcemy, aby każda nasza inwestycja była zielona.
Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę z tego, jak położone jest nasze miasto. Przez Rumię prowadzą drogi do coraz bardziej rozwijających się powiatów: wejherowskiego i puckiego, a także do Trójmiasta, gdzie większość rumian pracuje. Dlatego obecnie korki są trudne do uniknięcia. Oczywiście staramy się poprawiać i rozwijać infrastrukturę, w ciągu ostatnich pięciu lat zmodernizowaliśmy lub utwardziliśmy około piętnastu kilometrów dróg, już docelowo, jednak największą szansą na rozładowanie ruchu jest Droga Trzech Powiatów, czyli trzecia nitka do Gdyni, o którą zabiegamy. To rozwiązanie sprawi, że ruch samochodowy, auta zmierzające do Pucka czy Wejherowa, ominą Rumię. Pamiętajmy również, że w przyszłym roku oddamy do użytku tunel przy węźle integracyjnym, więc mieszkańcy Janowa, Starej Rumi, Centrum, a nawet części Lotniska będą mogli dojechać bezpośrednio do krajówki, to będzie najkrótsza droga. Tunel zmieni wszystko. Równolegle tworzymy strefę inwestycyjną na północy miasta, gdzie powstają nowe firmy. Mamy nadzieję, że jak największa liczba rumian znajdzie tam zatrudnienie, co pozwoli im zrezygnować z codziennego transportu samochodowego na rzecz bardziej ekologicznych i ekonomicznych rozwiązań. To wiąże się także z naszymi planami rozwoju komunikacji miejskiej oraz rozbudowy infrastruktury dostosowanej do alternatywnych środków transportu, typu: rower, hulajnoga. Nasze miasto nie jest znowu takie duże, nawet na pieszo można dość szybko przemieścić się z jednego końca Rumi na drugi.
Dla jednych byłoby lepsze, ale dla innych już nie. W takim systemie rzeczywiście czas realizacji inwestycji mógłby być krótszy, jednak wiąże się z tym również hałas zakłócający sen oraz wyższe koszty inwestycji, bo wchodzą w grę stawki nocne, gorsze warunki atmosferyczne, konieczność doświetlenia i tym podobne sprawy. Zamiast dwóch ulic wybudowalibyśmy jedną, więc kalkulacja jest chyba prosta. Poza tym nie każda firma chce się podejmować nocnych prac, to też są ludzie mający swoje rodziny, codzienne obowiązki, a im mniej firm bierze udział w przetargu, tym większe prawdopodobieństwo, że poniesiemy wyższe koszty inwestycji.
Zawsze staramy się wskazywać realny termin wykonania poszczególnych inwestycji, a są one realizowane w takim samym tempie, jak w innych jednostkach samorządu terytorialnego. Nie odbiegamy pod tym względem od nikogo. Teoretycznie moglibyśmy przyspieszyć te działania poprzez wspomniane prace nocne, system trzyzmianowy czy też dodatkowy sprzęt i moce przerobowe, ale to przekładałoby się na dużo większe koszty. Tak jak już mówiłem, powstawałaby wówczas jedna droga zamiast dwóch lub nawet trzech.
Oczywiście, te zmiany mają znaczenie. Wcześniej wykonawcy zgłaszali nam również problemy kadrowe, co jest związane z pandemią koronawirusa. W takich sytuacjach nie mamy wyjścia, przedłużamy terminy realizacji. Mamy jednak nadzieję, że gdy tylko skończy się pandemia, wszystko wróci do normy. Dla nas niższe ceny to możliwość realizacji większej liczby inwestycji, ponieważ jako urząd miasta jesteśmy zobligowani, by w ramach przetargu wybierać najtańszego oferenta.
Rumia, dawniej traktowana jak sypialnia Gdyni, stała się miejscem, w którym warto mieszkać. Składa się na to kilka czynników. Mamy „bezkorkową” SKM-kę, która oferuje połączenia komunikacyjne z Trójmiastem, gdzie spora część rumian pracuje czy też się uczy. Ceny mieszkań wciąż są niższe niż w Gdańsku czy Gdyni. Mamy blisko do morza. Dużo się w mieście dzieje pod względem kulturalnym i sportowym. Rozwijamy się. Dzięki zaangażowaniu i pomysłom burmistrza Michała Pasiecznego zaczęliśmy bardzo mocno korzystać z możliwości pozyskiwania zewnętrznych środków finansowych, co przełożyło się na dziesiątki nowych inwestycji i działań społecznych. Miasto stało się największe w powiecie pod względem liczby mieszkańców. To rodzi nowe wyzwania, ale też motywuje do działania. Chciałbym, żeby za kilka lat, kiedy będziemy obchodzić, dajmy na to, 75. rocznicę nadania praw miejskich, Rumia była miastem powiatowym. To byłby powód do dumy i duży zastrzyk finansowy. Liczę też, że do tego czasu powstanie Droga Trzech Powiatów, czyli ta inwestycja, która sprawi, że samochody jadące na Półwysep Helski i w głąb powiatu wejherowskiego, będą omijać Rumię. Gorąco też wierzę, że w najbliższych latach doprowadzimy do powstania nowej siedziby urzędu, te prace już trwają. Niech mieszkańcom żyje się coraz lepiej, a na ulicach przybywa zieleni i niezbędnej infrastruktury. Wtedy z pewnością rumianie będą szczęśliwi i dumni ze swojej małej ojczyzny.