Ona – menedżerka w branży nieruchomościowej, była koszykarka gdańskiej Spójni oraz AZS-u Politechniki i ratowniczka wodna. On – pracuje w branży medycznej, a w przeszłości występował na siatkarskich parkietach w barwach AZS-u Gliwice.
Za nimi już symboliczne 50. urodziny, a pomimo tego trenują kilka razy w tygodniu, odkrywają nowe sporty i rywalizują na najwyższym poziomie.
Ich ostatnie odkrycie to Hyrox. Za kilka miesięcy rumianie zmierzą się z najlepszymi z całego świata we francuskiej Nicei, przed nimi także start w lutym na mistrzostwach Europy we Wiedniu. To wszystko po zaledwie roku treningu z myślą o tej wyczerpującej kombinacji, szukając nowych wyzwań właśnie na tym etapie życia.
– Na pierwszym Hyrox we Wiedniu, gdy pojechaliśmy zobaczyć, jak to wygląda, przeraziło nas to. Niektórzy zawodnicy w naszym wieku kończyli zawody po 3,5-godzinnym wysiłku non stop. Stwierdziłem, że tam trzeba wygrać po prostu ze samym sobą i podejść do tego mentalnie. Nigdy nie byłem zwolennikiem biegania, zawsze kojarzyło mi się z jakąś taką nudą. Tutaj natomiast jest powiązanie biegu z czymś: trzeba pobiec, żeby dojść do innej stacji, nie ma monotonii. Kiedy wystartowaliśmy z żoną, ciężary nie zrobiły na nas żadnego wrażenia, ale właśnie sam bieg sprawił nam dużo problemów. Całe zawody skończyłem z tętnem 180 – mówi Jakub Koncewicz.
Swoje kwalifikacje do międzynarodowych startów uzyskali podczas zawodów Hyrox w Warszawie – jednych z pierwszych w Polsce, bo ta rywalizacja dopiero zyskuje u nas na popularności. To łącznie 8 różnych ćwiczeń siłowych i wytrzymałościowych (np. wiosłowanie, spacer farmera, pchanie i ciągnięcie sanek, ergometr narciarski, burpee broad jump, wykroki z ciężarem czy wallball), przeplatanych za każdym razem kilometrem biegu.
Więcej na temat Hyroxa można dowiedzieć się na stronie internetowej www.hyroxpoland.com.
Iwona i Jakub Koncewiczowie startują w kategorii wiekowej dla osób od 50. do 59. roku życia. To jednak nie górna granica – jak mówią, na zagranicznych edycjach najstarsza zawodniczka kończąca zawody miała aż 75 lat.
Do tego, żeby w średnim wieku szukać sportowej aktywności, starają się zresztą przekonywać wszystkich. Po co? Głównie dla zdrowia, bo takich korzyści może być sporo.
– Porównując się z naszymi rocznikami czy do znajomych, dostrzegamy kolosalną różnicę w myśleniu o zdrowiu i ruchu. Jest to nieporównywalne. Niestety, widzimy też różnicę między momentem, gdy teraz mam 52 lata, a gdy miałem na przykład 40. Aczkolwiek mój syn studiuje na uczelni wojskowej AWL i gdy często rywalizujemy razem, nawet on potwierdza, że musi się mocno starać, żeby mnie przegonić. Oczywiście nie we wszystkim mu dorównam, ale co ważne – nie odpuszczam – podkreśla Jakub Koncewicz.
Choć para rumian ma za sobą sportową przeszłość, przekonują, że dojść do formy można i bez takiego „zaplecza”, zaczynając od zupełnych podstaw. Ważna jest przede wszystkim dyscyplina.
– Podstawa to określenie małych celów, do których dążymy. Można w takim wieku na przykład zacząć chodzić, bo to najprostsza aktywność, nie potrzeba żadnego sprzętu. Czy wiecie, że robiąc codziennie 10 tysięcy kroków, spala się około 500 kcal? Po pięćdziesiątce warto się też cały czas rozciągać, stosować ćwiczenia cardio oraz podnosić ciężary, bo z każdym rokiem tracimy około 1% masy mięśniowej. Naprawdę nie trzeba od razu chodzić na siłownię. Można, tak jak my, zrobić sobie ją w domu. Warto pamiętać, aby robić tę aktywność, która sprawia radość i przyjemność. Nie ulegajcie modzie, klucz to prostota. Jeśli potrzebujecie zachęty, rozmowy, służymy pomocą – podsumowuje rumianin.