Więcej niż konkurs
Projekt „Rumski Wokal” to nie tylko muzyczna rywalizacja, ale również przestrzeń do spotkań, rozwoju i dzielenia się pasją. Inicjatywa Miejskiego Domu Kultury przyciągnęła osoby w różnym wieku, z różnym doświadczeniem, ale z tą samą miłością do muzyki. Uczestnicy byli dla siebie bardzo życzliwi i wspierali się nawzajem – zamiast rywalizować, okazywali sobie serdeczność i mocno się dopingowali.
Nowy głos Rumi
Zwyciężczyni – Katarzyna Piwowarczyk – jest mieszkanką Rumi od niedawna. Do udziału w konkursie skłoniło ją ogłoszenie, które zobaczyła na Facebooku, i chęć powrotu na scenę po przerwie spowodowanej macierzyństwem.
– Moja córka to moja największa fanka. Chciałam jej pokazać, że warto spełniać marzenia, nawet jeśli wydają się trudne do osiągnięcia – podkreśla zwyciężczyni projektu.
Katarzyna Piwowarczyk ma bogate doświadczenie sceniczne. Występowała już jako siedmiolatka, kształciła głos w GOK-u Mykanów, śpiewała z chórem koncertującym pod kierownictwem Piotra Rubika, działała w zespołach muzycznych i tanecznych, także jako mażoretka i perkusistka. Była najstarszą uczestniczką tej edycji, a z młodszymi wokalistami złapała ciepły, niemal opiekuńczy kontakt.
W finałowym występie zwyciężczyni postawiła na emocje i interpretację.
– Lubię nadawać indywidualny charakter utworom, które wykonuję. Muzyka to dla mnie coś więcej niż tylko śpiew, to sposób wyrażania siebie i radzenia sobie z emocjami. Trema była ogromna, ale była też radość, że w końcu mogę pokazać publiczności swoje serce – podsumowuje swój występ.
Kolejny rozdział
Zwycięstwo w „Rumskim Wokalu” stało się dla Katarzyny Piwowarczyk symbolicznym początkiem.
– To punkt zwrotny w moim życiu. Po przeprowadzce z Częstochowy i przerwie scenicznej czuję, że wracam do swojej drogi. Plany? Na razie odpoczynek. Wakacje chcę poświęcić córce i sobie. Ale później... może kameralne koncerty? A może kiedyś wydam własne utwory? – mówi.
Przesłanie
Świeżo upieczona rumianka pisze teksty i wiersze, które zapisuje, gdy tylko poczuje inspirację. Choć nie gra na żadnym instrumencie, marzy o spotkaniu kogoś, kto pomoże jej muzycznie je zrealizować. Ma też radę dla tych, którzy chcieliby śpiewać, ale się boją.
– Jeśli w tym śpiewaniu jest prawda i serce, warto przełamać lęk i iść za tym. Marzenia są po to, żeby je spełniać – podpowiada.
Kolejny „Rumski Wokal” pokazał, że każdy głos ma swoją historię. W przypadku Katarzyny Piwowarczyk jest to historia pasji, odwagi i powrotu do siebie. A my, jako mieszkańcy Rumi, możemy być dumni, że taki głos narodził się właśnie tu.