– Dzięki temu koncertowi mieszkańcy mogą już wcześniej poczuć atmosferę nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia, zwłaszcza że gościmy z tej okazji prawdziwe gwiazdy polskiej estrady – mówi Jolanta Król, dyrektor MOSiR-u w Rumi.
W Rumi kolędowali do tej pory: Arka Noego, zespół Mazowsze, zespół Śląsk, Golec uOrkiestra, Włodzimierz Korcz i Alicja Majewska, Anna Wyszkoni, Enej i Pectus. Występy zawsze cieszą się dużą frekwencją oraz znakomitym odbiorem ze strony publiczności. Tak było i tym razem, muzycy z południa dali 16 grudnia dwa koncerty. Dzięki tradycyjnym, pełnym klimatu utworom Trebunie-Tutki wprowadziły rumską widownię w podniosły, odświętny nastrój.
MOSiR Rumia: Czy pierwszy raz gościliście w Rumi? Jak wam się tutaj podobało? Czy są jakieś elementy, które chętnie zaczerpnęlibyście z kaszubskiej muzyki lub tradycji?
Krzysztof Trebunia-Tutka: Odwiedziliśmy wiele miast i miasteczek na Wybrzeżu. Zawsze wspaniale przyjmowano nas w Trójmieście, ale w Rumi byliśmy po raz pierwszy. Miasto ma energię młodości i czujemy tu wiatr od morza – otwartość i wolność. Klimat i ludzi Pomorza bardzo lubimy! Rodzina mojej żony Anity wywodzi się z Pomorza, więc mamy tu krewnych i znajomych. Wszyscy są bardzo związani z morzem – emocjonalnie i zawodowo. Podobnie jak Kaszubi jesteśmy dumni ze swojej oryginalnej kultury, szukamy w niej wartości łączących ludzi dobrej woli, a muzyka znakomicie w tym pomaga. Budujemy mosty i otwieramy się na innych od początku naszej działalności artystycznej. Z każdego spotkania wynika dużo dobrego. Chętnie zaadaptowalibyśmy wasze diabelskie skrzypce i tradycję zażywania tabaki. Ciekawe tylko, co na to najstarsi górale i najstarsi Kaszubi...
Jak wygląda okres świąteczno-noworoczny w waszym zespole i rodzinie? Jakie tradycje są pielęgnowane?
Dla nas, górali i zakopiańczyków, to najpiękniejszy czas w roku, najważniejsze święta. Zwykle mamy tu śnieg, jest u nas bajkowo! Odkąd gramy koncerty – a to już blisko 30 lat – mamy mniej czasu na przygotowania do świąt, ale po powrocie z wojaży nadrabiamy zaległości. Święta to również czas naszego muzykowania, tyle że w kameralnym, rodzinnym gronie. Zawsze do Godnich Świąt (Bożego Narodzenia) przygotowywał nas okres adwentu, czas wyciszenia. Nie grano, nie śpiewano, a dziś adwent to „radosny czas oczekiwania na przyjście Pana Jezusa”, więc nie ma już takich rygorów ani ścisłego postu. Góralskie zwyczaje świąteczne są oryginalne i sięgają daleko w przeszłość. W dzień Wigilii za framugi okien i drzwi wkłada się „podłaźnicki” – gałązki świerkowe lub jodłowe, a po pasterce chodzi się do dziewcząt na „podłazy”. Składając życzenia, sypiemy owsem, a tuż po Wigilii ruszają kolędnicy z szopką, gwiazdą, z turoniem. Kiedy byliśmy dziećmi, już od pierwszych dni grudnia przygotowywałem kolegom teksty, szykowaliśmy rekwizyty i ubrania kolędnicze, by zaraz po wieczerzy wigilijnej ruszyć od domu do domu. To piękny zwyczaj, który zainspirował mnie do opracowania specjalnego programu dla zespołu Trebunie-Tutki.
W ludowej kulturze góralskiej kolędy i pastorałki zajmują szczególne miejsce. Czy tak jest również u was?
O dawnych zwyczajach opowiadałem podczas koncertu, gdzie nie zabrakło najpiękniejszych pastorałek góralskich i tradycyjnych polskich kolęd. To perełki muzyczne, które wzbogacamy naszym stylem wykonawczym i charakterystycznym instrumentarium. Mieszkańcy Rumi mogli pośpiewać z nami również „po nasymu”!
O Trebuniach-Tutkach mówi się, że muzyką przesiąkli już od kołyski. Od ilu pokoleń rodzina zajmuje się muzykowaniem?
Udokumentowane muzykowanie tradycyjne w naszym rodzie po mieczu (krewni ze strony ojca – przyp. red.) sięga ponad stu lat. Nasz tato Władysław Trebunia-Tutka to legendarna i ważna dla Podhala postać wybitnego muzykanta i artysty plastyka. Grał też ze swoimi braćmi, potem ze mną – najstarszym synem. Wkrótce dołączyło rodzeństwo, Anna i Jan, które zaprosiłem do mojej kapeli Tutki. W 1991 r. nagrania z Twinkle Brothers z Jamajki jako Trebunia Family otworzyły nam drogę i ośmieliły do dalszych kroków muzycznych, milowych dla postrzegania polskiej muzyki tradycyjnej. Pierwsza płyta ukazała się w 1992 r. w Londynie. Tym „koniem trojańskim reggae” udało nam się zaistnieć w świecie w gatunku world music, a mnie przekonać rodzinę o konieczności założenia profesjonalnego zespołu. Po sukcesach na listach muzyki świata pojawiły się zaproszenia na koncerty. Trebunie-Tutki, nie wyrzekając się swoich korzeni góralskich, uczestniczą więc w międzynarodowych fuzjach – nie tylko z Jamajczykami, ale też z Adrianem Sherwoodem i jego zespołami African Head Charge i 2 Bad Card, z Kinior Future Sound, Kirgizami, Andrew Cronshawem z Londynu, a ostatnio z Quintetem Urmuli z Tbilisi. Nagrana z Gruzinami płyta „Duch Gór – The Spirit Of The Mountains” grana była w rozgłośniach europejskich, w Stanach i Kanadzie. Zespół koncertuje od lat nie tylko na najważniejszych festiwalach world music w Europie, ale także reprezentował Polskę na EXPO’98 w Portugalii i EXPO AICHI’2005 w Japonii. Graliśmy też w Indiach, Chinach, Emiratach Arabskich, Azerbejdżanie, Armenii.
W domu śpiewaliście pieśni tradycyjne czy już wtedy tworzył pan własne kompozycje pod szyldem nowej muzyki góralskiej?
Dzieciństwo było wypełnione tradycją. Tato dbał, żebyśmy nią przesiąkli. Znamy ją i mamy głęboko w sercu. Chciałbym, by wśród najciekawszych zjawisk w muzyce świata swoje miejsce miała też nasza góralska muzyka. To dlatego od lat uczę młodzież muzyki tradycyjnej, a niedawno Polskie Wydawnictwo Muzyczne opublikowało mój trzytomowy podręcznik do nauki gry na skrzypcach i basach góralskich „Muzyka Skalnego Podhala”. Setki młodych ludzi uczą się grać po góralsku, nasza muzyka nie zaginie! Najbardziej jednak lubię to, co najtrudniejsze – pisanie tekstów i komponowanie nowych utworów. Wzorując się na budowie muzycznej dawnych góralskich melodii, nasycając je takimi cechami muzycznymi jak np. skala góralska, rytm rubato, specyficzna harmonizacja, tworzę repertuar dla zespołu Trebunie-Tutki. Każdy członek zespołu śpiewa i gra stylowo na swoim instrumencie, a to w całości tworzy niepowtarzalne brzmienie, dzięki któremu jesteśmy rozpoznawalni w świecie, w gatunku etno i world music. Nie jesteśmy zespołem folkowym w polsko-showbiznesowym znaczeniu. Gramy po swojemu, korzystając ze źródeł naszej polskiej i karpackiej kultury. Jest ona dla nas bazą i punktem odniesienia. Zawodowo zajmuję się edukacją muzyczną, czasem jeszcze projektuję góralskie chałupy, bo jestem architektem ze specjalnością architektury drewnianej, ale we wszystkim, co robię, staram się podkreślać swoje korzenie.