Święta Zmartwychwstania Pańskiego to kaszubskie „Jastrë”. Powszechniej kojarzy się je z imieniem starosłowiańskiego bóstwa – Jastry. Co dociekliwszym jawi się pytanie o pochodzenie jakże podobnego „jastrzębia” – czyżby był to zwierzęcy symbol tego bóstwa? W każdym razie, wybitny językoznawca profesor Jerzy Treder jako źródło tego słowa wskazywał słowiańskie „jaster”, które oznacza tyle co: jasny, świetlisty. Wielkanoc obchodzi się w czasie przesilenia wiosennego, kiedy dzień staje się coraz dłuższy – jego jasność wypiera ciemność nocy[1]. To też symbol zwycięstwa zmartwychwstałego Jezusa nad siłami ciemności. Również nazwa miejscowości Jastarnia zdaje się wywodzić z tego pnia językowego. W tej miejscowości się „bãblëje”, czyli bębni wczesnym wielkanocnym rankiem, oznajmiając zwycięstwo Ukrzyżowanego nad śmiercią.
Zanim jednak „odbębni” się to święto, przez cały tydzień trwają przygotowania, począwszy od Niedzieli Palmowej, zwanej też „kwietną” lub „wierzbną” (wierzbinową) – zależnie od tego, czym się zastępowało palmy, które symbolizują przybycie Jezusa do Jerozolimy. Poświęcone w kościołach bazie należało połknąć, co miało ochronić połykającego przed chorobami gardła.
Kolejno, w Wielki Czwartek sadzono kwiaty, młode drzewka oraz przystępowano do barwienia jajek, które miały jednolitą barwę, inaczej niż w głębi Polski.
Wielki Piątek to kaszubskie „Płaczëbòga”, gdyż tego dnia improwizowano w domach biczowanie domowników gałązkami agrestu lub jałowca, co miało podkreślić solidarność z męczonym Jezusem. Biczując, także dzieci, mówiono „Cerp tak jak cerpiôł Jezës Christus”. Tego dnia kończono porządki w domu i obejściu, nierzadko wyrzucając śmieci poza obejście domostwa, na przykład do sąsiada.
Śmierć Jezusa na krzyżu zwiastowało użycie kołatek – „klekòtków”. Ważną częścią przeżywania tego dnia był i jest udział w drodze krzyżowej. W kilku parafiach na Kaszubach organizowane są Kaszubskie Drogi Krzyżowe w języku kaszubskim. Do najważniejszych należą te organizowane w Wejherowie (Kalwaria Wejherowska – Kaszubska Jerozolima), Sianowie (Sanktuarium Matki Bożej Królowej Kaszub) oraz w Gdyni (parafia św. Wawrzyńca w Wielkim Kacku). W roku pandemii koronawirusa droga sianowska została zrealizowana w formie audycji[2], a wejherowska – filmu, gdzie po kaszubsku czytają lektorzy, między innymi z Kazachstanu i z Japonii[3]. Teatr „Zymk” z Wejherowa ponadto zarejestrował i udostępnił online Pasję wg św. Jana czytaną po kaszubsku[4]. Co roku Radio Kaszëbë, nadająca z Gdyni prywatna rozgłośnia, odtwarza tego dnia „Pierwszą Kaszëbską Pasjã”[5].
Wielka Sobota to dzień święcenia wody i ognia. Przy kościołach rozpalano ogniska, których pozostałość była zabierana przez wiernych do domów, gdzie służyły symbolicznemu oczyszczeniu domowego ogniska. Zanim w Wielką Sobotę gremialnie chadzano do świątyń z tzw. „święconką”, święcenie pokarmu należało do najstarszego mężczyzny w rodzinie. W tym roku miałem okazję osobiście poświęcić – w moim języku kaszubskim – nasz rodzinny, niedzielny posiłek i wygłosić małą orację na kształt „modlitwy przed jedzeniem”, co było arcyciekawym doświadczeniem.
W „jastrowi pòrénk”, czyli w wielkanocną niedzielę rano, po rezurekcji[6], należało się udać do najbliższego potoku, strugi, aby przemyć lica. Zwyczaj ten, ważny szczególnie dla młodych panien, sprawiał, że po dokonaniu tej ablucji nie chorowało się na przypadłości skóry. Nie wolno było podczas drogi oglądać się i rozmawiać, a woda ta podana do picia z krwią upiora – ratowała niechybnie chorego od śmierci[7].(Być może poskutkowałoby to w przypadku dzisiejszej epidemii, tylko skąd tu wziąć upiora...?) Ten dzień spędzano wśród najbliższych. W tym roku sztuczna, domowa izolacja pandemijna dobrze się temu przysłużyła.
W „Jastrowi Pòniedzôłk” – drugie święto wielkanocne – dzieci znajdowały „darënczi òd zajca” (podarunki od zająca), które zostawiał w specjalnie przygotowanych gniazdkach uwitych z mchu. (Jak wiadomo, zwierzęta nie przenoszą koronawirusa, więc pośrednictwo zajęcy w przekazywaniu tradycji jest bardzo na miejscu!) Tego dnia Kaszubi, a zwłaszcza młodsza część męskiej populacji, urządzała „dëgùsë”, czyli smaganie zastanych w domowych pieleszach dziewcząt witkami brzozowymi bądź jałowcem, co interpretować można jako przepływ sił witalnych ze świata roślinnego do... istot czujących. Zwyczaj lania wody, jakże obcy pomorskim autochtonom, spotyka się współcześnie z ostracyzmem u świadomych dziedzictwa tej ziemi Kaszubów. Oto, co znajdujemy na Facebooku:
Dëgù, dëgù, nie léj wòdë!
Antkóm òstaw cëzé zwëczi!
Dzys dëgùją sã Kaszëbë
Wdëgùj Tim, co chcą Ce zmòczëc!
Tłumaczenie własne:
Smagu, smagu, nie lej wody!
Obcym zostaw ich zwyczaje!
Chłoszcz więc śmiało, Kaszubo młody
Kto obleje – temu lanie!
Stan współczesnego zagrożenia wirusowego i wynikająca z niego obecność na ulicach patroli policyjno-wojskowych – skutecznie spacyfikowały zapędy „wodolejców”, którzy z realu przenieśli się do internetu i „przelali” ten zwyczaj w memy, posyłając je w cyberprzestrzeń w wielkanocny ranek. Przykład współczesnej twórczości literackiej, gdzie autor Roman Drzeżdżon nawiązuje do sytuacji obecnego stanu epidemicznego w kontekście „Jastrów”, znajdujemy na jego blogu – www.belok.kaszubia.com[8]. Ten satyryczny tekst pt. „Zajc 2020”, za sprawą muzyki Tadeusza Korthalsa, doczekał się już nawet swojej rockowej odsłony.
Rządowe przepisy, które uniemożliwiają udział wiernych w mszach i uroczystościach kościelnych, a Wielkanoc niewątpliwie należy do największych świąt, nie dały możliwości przeżycia triumfalnego powrotu Jezusa do życia w pełni. Internetowa transmisja z pustawego kościoła może być jedynie groteskową karykaturą obchodów Niedzieli Palmowej i Triduum Paschalnego, gdzie obok najważniejszego – słowa – jakże istotne jest osobiste odczuwanie symboliki. Należy tu wymienić: światło (wyjście z mroku podczas rezurekcji), ogień i wodę (Wielka Sobota), dźwięk (kołatki Wielkiego Piątku) i inne części składowe obchodów, na przykład mycie nóg, które symbolicznie ukazuje służebną rolę kapłanów wobec Kościoła.
Wielkanoc na Kaszubach to współistnienie starodawnych zwyczajów, symboliki z obrzędami kościelnymi, w których przemyślnie zaadaptowano słowiańskie celebrowanie czasu przesilenia wiosennego. Jest też kilka kulturowych „implantów”, takich jak poniedziałkowe lanie wodą czy wielokolorowe pisanki. Wirus Covid-19 w starciu z kaszubskimi Jastrama doprowadził do resetu dotychczasowych około-wielkanocnych zachowań, obrzędów, w tym także tych praktykowanych w kościele. Kiedyś stan epidemiczny przestanie obowiązywać i wrócimy do tego, co było wcześniej. Czy aby na pewno?