Czwartek, 03 lipca 2025
RumiaTV
Fundusze krajowe Fundusze UE
BIP Rumia powiększ czcionkę pomniejsz czcionkę Zwiększ kontrast Zmniejsz kontrast

Od lekcji WF-u do olimpiady. Rozmowa z Andrzejem Byczkowskim


Od lekcji WF-u do olimpiady. Rozmowa z Andrzejem Byczkowskim05.06.2025 r.


Andrzej Byczkowski – aktywny od 1979 roku trener lekkoatletyki, lokalny działacz sportowy i samorządowiec. Przez dwie kadencje był prezesem Wojewódzkiego Szkolnego Związku Sportowego w Gdańsku. Jako dyrektor prowadził Powiatowy Zespół Placówek Oświatowo-Wychowawczych w Wejherowie w latach 2007-2021. Aktualnie przewodniczący Komisji Kultury, Sportu, Rekreacji i Promocji Rady Miejskiej w Redzie.

 

Redakcja Rumskich Nowin: Zacznijmy od oceny sportu wyczynowego poszczególnych miast w Małym Trójmieście Kaszubskim.

Andrzej Byczkowski: To akurat jest bardzo transparentne. Chcąc sprawdzić wyniki swojego miasta, jeśli chodzi o wyczyn, najlepiej wejść na stronę Ministerstwa Sportu, które prowadzi ranking systemu sportu młodzieżowego. Pod uwagę brane są cztery kategorie wiekowe: młodzik, junior młodszy, junior i młodzieżowiec. Młodzik to jest jeszcze wiek szkoły podstawowej, a młodzieżowiec to najczęściej osoby do 23 lat. Medale i osiągnięcia zawodników są punktowane i przyznawane klubowi. Przyglądając się tym wynikom, na tle całego powiatu wejherowskiego, Rumia od 2020 roku wiedzie prym. Ta wysoka pozycja sportu dzieci i młodzieży w Rumi na tle powiatu i województwa to w dużej mierze zasługa Jarosława Mamrota, wieloletniego działacza sportowego, i wzorowej współpracy z MOSiR-em, na czele z Jolantą Król i wytrawnym zespołem fachowców.

 

Jakie stowarzyszenia, kluby czy drużyny najbardziej przyczyniły się do wysokiego, zeszłorocznego wyniku?

Na pierwszym miejscu jest UKS Siódemka, klub kojarzący się z biegami na orientację. W ogóle biegi na orientację to fantastyczna dyscyplina. Jeszcze jako szef Wojewódzkiego Szkolnego Związku Sportowego wprowadziłem ją do punktacji ogólnej, widząc olbrzymie zainteresowanie wśród młodzieży, szczególnie w naszym powiecie. Zarzucano mi wówczas, że trochę patrzę przez pryzmat swojego podwórka, bo nie tylko Rumia była taka mocna, ale również Luzino, które organizowało nawet mistrzostwa Polski. Z kolei UKS Siódemka zorganizowała w 2011 roku mistrzostwa świata – jedyne, jakie pamiętam na naszym terenie. Problem z tą dyscypliną jest jednak taki, że działacze wprowadzili mocno promujący ich osiągnięcia system rozgrywek. Dyscypliny najczęściej dzieli się na halowe rozgrywki i stadionowe. Z kolei w biegach na orientację wymyślono mnóstwo różnych startów, w których można zdobyć kilka tytułów mistrza Polski. Przykładowo: bieganie parkowe, bieganie leśne, bieganie nocne, w dzień, w parach, w drużynie. Tych odmian jest kilkanaście, a dzięki temu nawet średni zawodnik ma szansę na medal. Nie znam drugiego takiego sportu, gdzie łatwość osiągnięcia sukcesu medalowego byłaby tak duża. Tak też mówią fachowcy z innych dziedzin, choć pewnie biegacze na orientację by się z nami tutaj pokłócili.

 

A kolejne miejsca? Kto uplasował się w pierwszej dziesiątce powiatowej?

Drugie miejsce to RC Arka Rumia. Tu duży ukłon dla rugbistów, ponieważ za seniorami poszło szkolenie dzieci i młodzieży, gdzie od paru lat, dzięki dużej pracy środowiska, najmłodsi trafili do wojewódzkich rozgrywek będących trampoliną do rozwoju. Mamy już nawet reprezentantów Polski, to wielki sukces. Na trzecim miejscu RKS Rumia, klub lekkoatletyczny, który głównie za sprawą Maćka Szymańskiego i Tadeusza Peplińskiego, uznanego trenera w Polsce, praktycznie co roku wychowuje jakąś perełkę – ostatnio była to Daria Domżalska. Czwarte miejsca to KSK „Sakura” Rumia, znany klub karate, można powiedzieć, że legenda. Świetnie prowadzą młodzież i seniorów, są też organizatorami turnieju Pomerania Cup, gdzie zapraszane są kluby z miast ościennych, naprawdę fantastyczna promocja Rumi dzięki pracy Andrzeja Kostuna i innych trenerów. Kolejny, na piątym miejscu, jest UKS Tri-Team Rumia. Tutaj z kolei ukłony dla trenera Piotra Nettera, wielkiego propagatora, kapitalnego i ambitnego człowieka. Słynny Herbalife Triathlon Gdynia to jego zasługa, on to wprowadził. To były wielkie zawody, z których Gdynia, ku rozpaczy zawodników, wycofała się w zeszłym roku i przerwała ich organizację. Ale Piotr nadal robi kapitalne zawody, zaczynał od mistrzostw Polski, w tym roku zorganizował w Rumi mistrzostwa Europy w duathlonie. W tej dyscyplinie dzieciaki zaczynają od pływania, które dla mnie powinno być podstawą dla każdego samorządu, bo oprócz tego, że przynosi wymierne wyniki w sporcie, to przekłada się na bezpieczeństwo. Jako ojciec wiem, jak trudno nauczyć tego dzieci, byśmy czuli się pewnie, gdy nasza pociecha spędza lato nad jeziorem czy morzem. Piotr chciał wychować olimpijczyka i tak jak mówił, tak zrobił, bo Roksana Słupek właśnie u niego przeszła szlify. Miejsce szóste to Fundacja Boomerang, gimnastyczki Anny Mrozińskiej. Dla mnie to dość duże zaskoczenie, że dziewczęta podeszły do tego z taką pasją i w tej niezwykle ciężkiej dyscyplinie zdobywają bardzo dużo punktów dla Rumi. To jest naprawdę jedna z trudniejszych dyscyplin do opanowania i pogodzenia nauki z treningami, wiele godzin trzeba jej poświęcić. Dopiero na siódmym miejscu mamy UKS Basket-Ósemkę Wejherowo, czyli koszykarzy, z których słynie ich miasto. Kiedyś byli seniorzy i trzecia liga, ale w tej chwili klub bazuje na uczniach, wychowuje zawodników i przekazuje dalej. Robią to z wielką pasją i zaangażowaniem, być może za kilka lat będziemy się szczycić tym, że w kadrze Polski zobaczymy zawodników z Wejherowa. Ósme miejsce to WKB Gryf Wejherowo, bokserzy. Po latach Wojciech Wasiakowski, wejherowski radny, wskrzesił klub o wielkich tradycjach, z którego słynęło miasto. Od paru lat boksują tam również kobiety, które zdominowały tę dyscyplinę, odnosząc liczne sukcesy. Miejsce dziewiąte to KTS-K GOSRiT Luzino. Gmina ta słynie z trzech dyscyplin sportowych: kickboxingu – którego zawodniczki zdobywają medale mistrzostw Polski, Europy i świata – tenisa stołowego – który był nawet w ekstraklasie – no i drużyny piłkarskiej Wikęd Luzino, będącej obecnie w trzeciej lidze. Punkty przyniosły jednak tenisistki stołowe i sporty walki. Dziesiąte miejsce to KS „Wejher” Wejherowo, lekkoatleci z tego miasta i gminy Wejherowo, którego wizytówką jest Aleksander Okruciński, a jego trenerem Mariusz Walczak.

 

Ma pan poczucie, że ten ranking odzwierciedla sportowe osiągnięcia poszczególnych klubów i miast?

Powiem w ten sposób: Ministerstwo Sportu i Turystyki, nawet przyznając dotacje, rozróżnia dyscypliny olimpijskie od nieolimpijskich i ten podział jest wyraźny. Znacznie łatwiej o finansowanie dyscyplin olimpijskich, do nieolimpijskich na szczęście dokładają samorządy, bo bez tego byłoby bardzo źle. Chyba w ten sposób należałoby podzielić te osiągnięcia. Niemniej zdobywane przez kluby punkty wpływają na miejsce gmin w ogólnej klasyfikacji, więc odzwierciedlają aktualną sytuację. W 2024 roku Rumia zajęła 94. miejsce w Polsce, gromadząc ponad 316 punktów, a drugie w naszym powiecie Wejherowo uplasowało się na 214. miejscu, mając niespełna 133 punkty, czyli o ponad połowę mniej. Powiatowe podium zamknęła Reda – 373. miejsce i niecałe 55 punktów.

 

Żeby dobrze zrozumieć sytuację, trzeba też wziąć pod lupę szkoły.

To jest skomplikowany temat. Od 46 lat działam w Szkolnym Związku Sportowym. Często zmieniał się regulamin, a teraz sami doszliśmy do wniosku, że nie odzwierciedla on sytuacji sportu szkolnego na gruncie wojewódzkim.


Dlaczego tak się dzieje?

Mówiąc wprost: najczęściej punktowane są szkoły, które na swoim terenie mają najmniejszą konkurencję. Żeby wyjaśnić ten problem, muszę omówić jego genezę. W naszym regionie nie ma zbyt wielu klubów, szczególnie w grach zespołowych. Dlatego zbudowaliśmy system rozszerzony o rozgrywki, niektóre w formie lig, ale najpierw odbywają się spotkania wewnątrzmiejskie, potem zawody powiatowe, na które w naszym przypadku przyjeżdża dziesięć drużyn – z trzech miast i siedmiu gmin. Zwycięzca trafia na półfinał wojewódzki, gdzie spotykają się powiaty wejherowski, lęborski, pucki i kartuski. Mistrz wchodzi na finał wojewódzki, a potem już mistrzostwa Polski. W tej chwili punkty są liczone od etapu powiatowego, ponieważ chcieliśmy, żeby te małe szkoły też mogły się pokazać i przebić. To był błąd, ponieważ zaistniały aż za mocno. Ten system jest obecnie trochę skrzywiony. Są 24 dyscypliny, a szkoła, która jeździ na wszystkie zawody i dociera do etapu powiatowego, nabija te punkty. Dlatego punkty w klasyfikacji muszą się pojawiać dopiero na etapie wojewódzkim, nie powiatowym. Naszym głównym zadaniem jest rozpowszechnianie sportu i ten cel nam przyświecał, ale musimy jakoś pogodzić te dwie sprawy. Im większa rywalizacja międzyszkolna w danym mieście, tym większa szansa, że zdolne sportowo dzieci i młodzież zostaną skrzywdzone przez system.

 

 Jakieś przykłady?

Dajmy na to, w silnej sportowo Rumi w większości dyscyplin rywalizuje ze sobą sześć albo siedem szkół i ciężko jest wygrać. Natomiast placówka z małej miejscowości, gdzie nie ma konkurencji, przechodzi tylko dwa szczeble i odpada w półfinale wojewódzkim, nie zajmując żadnego znaczącego miejsca, a gromadzi tyle punktów, że wygrywa ranking. Przecież ta placówka, z całym szacunkiem, ale nie liczy się w ogóle w sporcie. W ubiegłym roku pierwsze miejsce w igrzyskach dzieci zajęła szkoła ze Strzebielina, która zgromadziła 164 punkty. Nie chcę tu nikogo urazić, ale oni nie zdobyli chyba nigdy żadnego medalu w finałach wojewódzkich. Wątpię, żeby w ogóle przeszli na jakiekolwiek zawody wojewódzkie. Na drugim miejscu była rumska Dziewiątka, gdzie dyscypliną główną jest siatkówka, ale nie tylko. Trzecie miejsce to szkoła z Orla, bardzo wszechstronna sportowo. Miejsce nie jest więc współmierne do prezentowanego poziomu.

 

 A co ze szkołami sportowymi?

Przez wiele lat zastanawialiśmy się, czy szkoły sportowe w ogóle dopuścić do rywalizacji z innymi placówkami. Różnie to bywało, nieraz pozwalaliśmy, żeby ta młodzież uczestniczyła w rozgrywkach, ale nie w swoich dyscyplinach. To było dziwne, bo zgrupowani koszykarze mogli grać we wszystko, tylko nie w kosza. Ostatecznie szkoły sportowe startują z innymi placówkami, bo uważamy, że to podnosi ogólny poziom rywalizacji.

 

Wróćmy jeszcze do rumskich podstawówek. Które z nich kojarzy pan z konkretnymi dyscyplinami?

Jedynka zawsze słynęła z lekkoatletyki, bo tam prowadził zajęcia Piotrek Taube. Ósemka, zwłaszcza dawniej, to szkoła bardzo usportowiona, stamtąd Tadeusz Pepliński brał lekkoatletów. Ogólnie bardzo wszechstronna szkoła, bo też piłka nożna oraz inne dyscypliny. Dziewiątka to zdecydowanie siatkówka. Ich wizytówką jest Robert Sawicki, który dwukrotnie zdobywał z dziewczętami tytuł mistrza Polski. Szkoła ekologiczna – unihokej, przejęli schedę po Lidce Lipińskiej, zdobywają medale i docierają do finałów wojewódzkich.

 

W wypowiedziach sprzed kilku lat powtarzał pan często, że „nie ma sukcesów w sporcie bez klas sportowych”. Nadal pan tak uważa?

Jak najbardziej. Uważam, że jeśli ktoś faktycznie chce osiągnąć sukces sportowy, to w tej chwili, szczególnie w grach zespołowych, nie ma takiej możliwości, jeśli nie są prowadzone klasy sportowe. W naszym powiecie jest ich niestety niewiele. Jedynie słynna wejherowska Ósemka ma klasy o rozszerzonym programie wychowania fizycznego, i to już wystarczy. Jednocześnie trzeba przyznać, że poziom, jeśli chodzi o gry zespołowe, w naszym województwie jest niebotyczny. Dorobiliśmy się fachowców, świetnych trenerów, w wielu dyscyplinach: koszykówce, siatkówce, piłce ręcznej. Klasy sportowe są tym zaczątkiem sportu wyczynowego. Dlatego naprawdę zachęcam szkoły do brania udziału programie rządowym „Mały Mistrz”, obejmującym klasy 1-3. Do połowy czerwca trwa nabór.

 

Dlaczego w takim razie samorządy czy szkoły nie za bardzo chcą tworzyć i prowadzić klasy sportowe?

Wmówiono nam, środowisku sportowemu, że rodzice tego nie chcą. Krąży mit, że taka młodzież porzuca naukę, ale my widzimy, że sport uczy cierpliwości, wyzwala u dziecka ambicję. Potrzebny jest tylko dobry fachowiec, wychowawca, który taką klasę poprowadzi. Wiem, że każdy odpowiedzialny dyrektor zawsze starał się kierować do takiej klasy najlepszych nauczycieli, tak to przynajmniej widzę. Wiadomo, że ta młodzież pochłonięta sportem często wyjeżdża na zawody, opuszcza lekcje, więc musi zabierać do torby książki i samodzielnie to nadrabiać. Jak się chce, to naprawdę można pogodzić sport z nauką, kulturą i wszelką inną działalnością, znam wiele takich przypadków. Do tego dochodzi aspekt finansowy. Samorządy muszą przeznaczać na ten cel większe pieniądze, dlatego dyrektorzy trochę idą na łatwiznę, mówiąc, że nie ma na to funduszy. Przyznaję, jest w tym dużo prawdy. Szkoły są nieustannie niedofinansowane, z czym jako radny staram się walczyć, ale w całej Polsce potrzeba więcej pieniędzy na oświatę.

 

Czy tę lukę, deficyt sportowych klas, są w stanie uzupełnić oddolni działacze?

W pewnym sensie tak i na przykład w Rumi to się rzeczywiście dzieje. Kapitalnym przykładem jest KAMIX ATS MT, czyli zaangażowanie ogromnej grupy ludzi, całego lokalnego środowiska tenisa stołowego, gdzie aktywni są najmłodsi, młodzież, dorośli, a nawet 70- czy 80-latkowie. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem ich działań i w tym przypadku jestem spokojny o wyniki, bo jeśli jest tak wielu zaangażowanych mieszkańców, to one są i naprawdę kiełkują. To nie są przelotne działania, tylko trwałe pasje. Wyróżnia się też Tri-Team Rumia, gdzie za trenerem Piotrem Netterem przyjeżdżają zawodnicy i tu się osiedlają, by budować swoją sportową przyszłość. Podobnie Robert Sawicki i Akademia Piłki Siatkowej, gdzie wychowywane są zawodniczki, które potem są przekazywane dalej i reprezentują nasz kraj. Naprawdę świetne środowisko siatkarskie.

 

Zakończmy rozmowę pewnym podsumowaniem. Co powinny robić lokalne samorządy, żeby rozwijać sport?

Podstawą jest baza sportowa i jej dostępność, trzeba zaspokajać potrzebę ruchu mieszkańców. Rolą samorządu jest, aby szczególnie grupy uczestniczące w rządowych programach mogły nieodpłatnie korzystać z przyszkolnych hal, a późnymi popołudniami i wieczorami niech ta powierzchnia będzie komercyjnie wynajmowana, ale po normalnych stawkach. W Rumi, o której najwięcej mówimy, wszystko do tego zmierza. Od lat hala MOSiR-u pęka w szwach, dlatego budowane są hale typu Olimpia, które powinny doskonale zdać tu egzamin. Piłka nożna zawsze będzie wiodącą dyscypliną, nadal przyciąga chłopców, a w ostatnich latach coraz więcej dziewcząt. Myślę, że w każdym mieście powinno być co najmniej jedno pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią – tu znów, Rumia je ma. W każdej miejscowości powinien być też basen i prowadzona nauka pływania, na to zawsze szły dofinansowania z urzędu marszałkowskiego i najlepiej, żeby tak zostało. Poleciłbym też większy udział szkół we wspomnianych już programach rządowych. Te programy nie są doskonałe, ale warto. Obecnie mamy bardzo dobry kontakt z ministrem sportu i ministrem edukacji, oni faktycznie nas wysłuchują i wprowadzają zmiany, dlatego myślę, że to idzie w dobrym kierunku. Trzeba też powiedzieć, że choć mamy piękną i dorodną młodzież, to sprawność, jeśli chodzi o wychowanie fizyczne, jest dużo niższa niż kiedyś. Obserwuję to, przeglądając swoje trenerskie notatki. W tej chwili dziecko po 2-3 latach trenowania w klubie osiąga takie wyniki, które 15-20 lat temu zdobywało się na WF-ie. Postępuje pewna degradacja, jeśli chodzi o sport. Powszechna otyłość to trochę wypadkowa dobrobytu, naszego stylu życia, wszechobecności fast foodów i naszych słabości. Naprawdę powinna się nam zapalić czerwona lampka, trzeba z tym walczyć, a ruch jest najlepszą drogą do zdrowia. Chciałbym jeszcze, żebyśmy w powiecie wejherowskim wrócili do organizowania lekcji pokazowych prowadzonych przez ogólnopolskich i światowych fachowców. To jest naprawdę coś zupełnie innego, dużo lepszego, niż obejrzenie filmiku w internecie. Mnie jako nauczyciela to naprawdę mocno wspomagało w pracy. Jeszcze kilka lat temu ściągaliśmy trenerów kadry polski juniorów i wybitnych zawodników. W tych zajęciach każdorazowo uczestniczyło kilkudziesięciu lokalnych instruktorów i nauczycieli, którzy najpierw zapoznawali się z teorią, a później przechodzili do praktycznych zajęć. Wystarczyło kilka godzin, żeby wiele kwestii wyjaśnić, naprostować i naprawdę zainspirować, a kosztowało to bardzo niewiele pieniędzy. Tego mi brakuje, żeby nasi nauczyciele wiedzieli, jak w nowoczesny sposób prowadzić zajęcia. Kiedy już wszystko, o czym wspomniałem, będziemy mieć, to będę mógł spokojnie przejść na sportową emeryturę.

Fundusze zewnętrzne
Kalendarz wydarzeń