Rząd zwiększa obciążenia finansowe samorządów, jednocześnie zmniejsza dofinansowanie oświaty i zapowiada podwyżki dla nauczycieli, a wszystko to w czasach pandemii koronawirusa, przez którą gminy otrzymują znacznie niższe wpływy do budżetu. – Sytuacja jest dramatyczna – przyznaje Michał Pasieczny, burmistrz Rumi.
Planowane od września podwyżki mają objąć w Rumi ponad 530 etatów nauczycielskich. Wyższe o około 200 złotych wynagrodzenia miały być finansowane z ministerialnej subwencji. Okazuje się jednak, że samorządy, w tym Rumia, otrzymają mniej pieniędzy na oświatę niż wcześniej zakładano.
– Według pierwszych ministerialnych wyliczeń miasto miało otrzymać w ramach subwencji i dotacji 44,4 mln zł. Niedawno okazało się, że będzie to kwota niższa o ponad 0,5 mln zł – wyjaśnia radna Lucyna Miotk, członek Komisji Oświaty i Wychowania. – Ta sytuacja dotyczy wielu samorządów, także w regionie. Wejherowo otrzyma z tego tytułu o 400 tys. zł mniej, a powiat wejherowski aż o 3,5 mln zł mniej – dodaje.
Wprowadzane w minionych latach podwyżki wynagrodzeń nauczycieli, jak i bieżący wzrost kosztów związanych z oświatą, również w zdecydowanej większości zostały pokryte przez samorząd. Tylko w 2018 roku, między innymi na podwyżki wynagrodzeń, rząd dołożył więcej o ok. 1,1 mln zł, tymczasem Rumia musiała przeznaczyć na ten cel dodatkowo prawie 6 mln zł z gminnego budżetu. Wcześniej finansowanie zadań oświatowych utrzymywało się na poziomie 40% – miasto i 60% – rząd. Od 3 lat władza centralna konsekwentnie zrzuca na samorządy konieczność wydatkowania na ten cel coraz większych środków finansowych.
Nie tylko Rumia ma z tego powodu problemy z dopięciem gminnego budżetu. Ponad 300 samorządów zrzeszonych w Związku Miast Polskich mówi jednym głosem – zwracają uwagę na niedofinansowanie oświaty oraz negatywne skutki rządowych decyzji dotyczących uszczuplenia dochodu z podatku PIT dla gmin i powiatów. W samej Rumi to ok. 6 mln zł. Według wyliczeń Ministerstwa Finansów w skali kraju jest to łącznie ok. 7 mld zł mniej w gminnych budżetach. O tyle mniej pieniędzy gminy wiejskie, miasta i starostwa będą mogły przeznaczyć na działania społeczne i inwestycyjne na rzecz mieszkańców.
Sytuację dodatkowo skomplikowała epidemia koronawirusa, która oprócz negatywnego wpływu na zdrowie i życie Polaków, drastycznie zmniejszyła ich dochody, a w konsekwencji gminne budżety. Wiele jednoosobowych działalności gospodarczych jest zamykanych, a wynagrodzenia oraz etaty są ograniczane i redukowane. Część zakładów pracy przestała istnieć. To powoduje, że samorządy otrzymują znacznie mniej pieniędzy z udziału w podatku PIT. Z przeprowadzonej przez pracowników urzędu miasta analizy wynika, że Rumia po rozliczeniu marcowych dochodów, względem analogicznego okresu sprzed roku, odnotowała blisko 41-procentową stratę z tytułu udziału w podatku PIT. Wpływy zmniejszyły się o 2,5 mln zł tylko podczas jednego miesiąca.
Reprezentujący gminy Związek Miast Polskich od miesięcy próbuje przekonać rząd o konieczności ustabilizowania sytuacji finansowej przedsiębiorstw i samorządów. Zdaniem Związku niezbędne jest wprowadzenie rekompensat z tytułu utraconych dochodów oraz zagwarantowanie środków na realizację nadzwyczajnych działań podejmowanych w celu ograniczenia skutków pandemii. Związek apeluje także o rezygnację z wprowadzania nowych obciążeń samorządów, które podobnie jak przedsiębiorcy, przez długi czas będą wychodzić z finansowej zapaści.
Bez rządowej pomocy w postaci pożyczek samorządy mogą utracić płynność finansową, co spowoduje konieczność wycofania się z wielu działań społecznych i inwestycyjnych. Doprowadzi to również do drastycznej redukcji etatów, przez co znacznie wydłuży się czas oczekiwania na załatwienie spraw urzędowych, a tym samym zmniejszy się liczba realizowanych zadań i usług. Ucierpią na tym przede wszystkim mieszkańcy.
Rumia liczy przede wszystkim na rządowe rekompensaty, choćby częściowe, które pozwoliłyby sfinalizować zaplanowane i dofinansowane między innymi przez Unię Europejską projekty. Samorząd realizuje wiele takich zadań, dlatego utracenie unijnych dotacji oraz zmarnowanie lat pracy związanych z przygotowaniem tych projektów byłoby dla miasta dużym ciosem.
– Sytuacja jest dramatyczna. Jeśli rząd nie pomoże samorządom, to będzie to ewidentny sygnał, że PiS chce w ten sposób przejąć władzę w gminach i miastach, ponieważ będą mogli wprowadzić komisarzy, gdy gminy utracą płynność finansową. Do tego przyczynia się bezpośrednio zeszłoroczna regulacja rządu na podatku PIT, przez co zabrano Rumi ok. 6-8 mln zł z tegorocznego dochodu. Analogicznie sytuacja wygląda w innych gminach – podkreśla Michał Pasieczny, burmistrz Rumi. – Będziemy zmuszeni wprowadzić zmiany w budżecie, dotkną one m.in. wydatków na organizację miejskich wydarzeń kulturalnych i sportowych, dodatkowych zajęć pozalekcyjnych oraz wielu innych zadań, na których trzeba zaoszczędzić. Wielu wydatków nie można jednak ograniczyć, dlatego też sytuacja jest niezwykle poważna – podsumowuje.