Stacja Kultura zaprasza 4 lutego o godzinie 18:00 na wirtualne oprowadzanie po wystawie malarstwa „Ucho słonia i samotność wielbłąda” autorstwa Joli Kitowskiej i Mariusza Kitowskiego. Ekspozycja będzie dostępna od 4 lutego do 31 marca 2021 roku w godzinach otwarcia wypożyczalni. Wystawa będzie miała również swoją wirtualną odsłonę na platformie kunstmatrix.com.
Duet artystyczny to małżeństwo tworzące od wielu lat w Rumskiej Pracowni Malarskiej, działające również aktywnie w ramach Stowarzyszenia Artystów Pasjonat. Mariusz Kitowski jest programistą, który z pasji do malarstwa uczynił drugi zawód. Prace Mariusza osadzone są w nurcie impresjonizmu, skupione na poszukiwaniu światła i wyrazistych plam barwnych. Twórca jest przede wszystkim kolorystą. „Ostatnio w twórczości malarskiej prześladuje mnie fascynacja barwną kreską i kropką. Lubię odkrywać w trakcie pracy, jak porusza się przestrzeń na płótnie, stwarzać wrażenie mgły, głębi czy dalekiego horyzontu”. Jola Kitowska w swojej pracy skupia się na relacjach człowieka z naturą, głęboko osadzonego w otaczającym go krajobrazie i integrującego się ze światem zwierząt. „Cykl o słoniach wziął się z fascynacji więzią, jaka tworzy się między małym osieroconym słoniem i opiekunem, który czuwa nad wrażliwą skórą małego zwierzaka. Bez natury, bez otaczającego nas jej bogactwa, jesteśmy niczym”. Artyści współpracują z powodzeniem z galeriami sztuki oraz z domami aukcyjnymi, a na koncie mają wystawy indywidualne i zbiorowe w kraju i za granicą.
Ucho słonia i samotność wielbłąda – projekt wystawy powstał z chęci pokazania przeżyć z niezwykłych podróży. Opowiada historię o odkrywaniu, że człowiek jest bardzo małą częścią natury, że musi na nowo odkryć w sobie do owej natury szacunek. Uważne pochylenie się nad dziełami Natury jest potrzebne, by doznać pełni zachwytu światem, który nas otacza.
W sierocińcu dla słoni w Kenii człowiek opiekuje się maleńkimi słonikami. Więź, jaka tworzy się pomiędzy tym pięknym i mądrym zwierzęciem a jego opiekunem, jest tajemnicza i powalająca. Wyraża się między innymi w trosce o bardzo wrażliwą skórę uszu małych słoni, które w naturalnych warunkach chowają się przed palącym słońcem w cieniu wielkiego ciała matki. Ludzki opiekun aplikuje maluchowi kremy z filtrem i zapewnia cień nosząc parasole. Słonik tak przywiązuje się do opiekuna, że potrafi umrzeć z tęsknoty. Skomplikowane zależności, jakie powstają między zwierzęciem a człowiekiem, widoczne są tutaj, na gorącej afrykańskiej ziemi, aż po granice bajkowej utopii. I bardzo ludzkiego rozczulenia.
Wielbłądy z kolei uważane są za zwierzęta hodowlane. Zależne. A jednak na pustyni stają się warunkiem istnienia człowieka, od samego człowieka ważniejsze. Plemię szukające wody w czasie suszy nigdy nie opuści wielbłądów. Zwierzę wytrzyma bez picia trzy tygodnie. „Te trzy tygodnie są górną granicą życia dla mężczyzny i wielbłąda, jeżeli zostaną sami na ziemi” – pisze Kapuściński w „Hebanie”. Wielbłądzica przez cały ten czas będzie miała odrobinę mleka. Gdy zginie wielbłąd, zginie człowiek. Gdy plemię ludzi i zwierząt umiera z pragnienia, na końcu umiera wielbłąd. Pan i sługa pustyni samotnie żegna się ze światem. Dwie różne historie pokazują genezę naszej pracy.
Zanurzenie w opowieściach o odwiedzanych krajach, opowieściach nie skupionych na człowieku, ale na tym co go otacza. Jeśli jest tam człowiek, to jedynie zespolony z krajobrazem, dziką naturą, wyjęty z ram cywilizacji. Jeżeli cywilizacja, jak w Petrze, to tylko wpisana w istniejący krajobraz księżycowych gór Jordanii, czy suchych traw sawanny Kenii. Człowiek żyjący w harmonii z otoczeniem, podległy prawom natury, jest tym, który budzi szacunek i podziw. Budzi też dziwną tęsknotę za przeszłymi dawno czasami, gdy nie było tak wygodnie, czysto i miło, ale z pewnością było bardziej prawdziwie. Obrazy przygotowywane na tę wystawę powstały pod wpływem pobytów w Kenii, Sri Lance i Jordanii.