Wtorek, 16 lipca 2024
RumiaTV
Fundusze krajowe Fundusze UE
BIP Rumia powiększ czcionkę pomniejsz czcionkę Zwiększ kontrast Zmniejsz kontrast

Wywiad z Janem Sikorą – twórcą Stacji Kultura i Biblioteki Kaszubskiej


Wywiad z Janem Sikorą – twórcą Stacji Kultura i Biblioteki Kaszubskiej10.10.2023 r.

Jan Sikora, fot. Tom Kurek

Jak Sikora – urodzony w 1984 roku, z pochodzenia rumianin. Profesor Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i architekt wnętrz z 15 międzynarodowymi nagrodami na koncie. Założyciel pracowni Sikora Wnętrza (sikorawnetrza.com). Jego kariera zaczęła się od projektu Stacji Kultura, siedziby głównej rumskiej biblioteki miejskiej, wielokrotnie nagradzanej w Polsce i na świecie, m.in. Nagrodą Architektoniczną „Polityki” oraz Library Interior Design Award (USA). Współpracuje m.in. z Warner Bros. Discovery, dla którego tworzy wnętrza takie jak studio Dzień Dobry TVN. Przewodniczący i juror konkursów, w tym: Must Have, Dobry Wzór, Konkurs Koło czy Inspireli International Awards. W wolnym czasie spaceruje po lasach i surfuje na desce elektrycznej.

Jak się zaczęła cała ta pana przygoda z architekturą?

Tak na poważnie zaczęła się od projektu Stacji Kultura. Wcześniej zajmowałem się projektami o mniejszym znaczeniu, mniejszym gabarycie, miały też mniejszy impact społeczny (wpływ – przyp. red.).

Już we wczesnych latach szkolnej edukacji wyróżniał się pan myśleniem przestrzennym albo, dajmy na to, wyjątkowo sprawnie układał pan konstrukcje z lego? Od zawsze chciał pan zostać architektem?

Rzeczywiście wyróżniałem się wyobraźnią przestrzenną oraz zdolnościami plastycznymi, co zostało zauważone, gdy chodziłem do Podstawowej Ekologicznej Szkoły Społecznej i ówczesnej Czwórki. Prowadziła mnie pani Krystyna Pomieczyńska, to z jej inicjatywy zgłosiłem się do Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci – organizacji, która wysyłała mnie na różne plenery, w tym międzynarodowy – więc od początku gdzieś tam kształciłem się plastycznie. Udawało mi się też zdobywać różne nagrody, między innymi w olimpiadzie wojewódzkiej z zakresu plastyki. No więc ten kierunek plastyczny, który jest podstawą projektowania, był od początku gdzieś tam obecny w moim życiu i dosyć szybko został właśnie przez panią Krystynę zauważony.

Powiedział pan, że tak na poważnie zawodowo zaczęło się od Stacji Kultura. Jak pan dziś ocenia ten projekt, po upłynięciu prawie 10 lat?

Ten obiekt nadal sprawia wrażenie nowego i świeżego, po prostu dobrze zaprojektowanego. Rewolucyjność projektu polegała na kilku czynnikach. Pierwszym z nich była potrzeba stworzenia nowoczesnej biblioteki opartej o przestrzeń użytkownika, gdzie punktem wyjścia było nie to, gdzie gromadzić zbiory, choć oczywiście to także było ważne, ale to, jak stworzyć przestrzeń dla ludzi, którzy mieli się tu czuć jak u siebie. Od początku było wiadomo, że nie tworzymy przestrzeni rozumianej jako typowa czytelnia. To miał być ogólnodostępny obiekt kulturalny, w którym nie tylko biblioteka, ale i sami czytelnicy, będą mogli organizować różne eventy. Miało powstać w ten sposób swoiste forum, ponieważ problemem Rumi do dziś jest brak rynku rozumianego jako główny plac, centrum będące ośrodkiem życia społecznego i gospodarczego. Przyświecała nam idea stworzenia miejsca ekspresji, rozmowy, prawdziwie demokratycznej debaty obywatelskiej. Przestrzeń dworca nadawała się do tego idealnie. Druga idea, która nam przyświecała, to wpisanie się w pozytywną falę ogólnokrajowego programu „Biblioteka Plus”, który pozwalał na tego typu realizacje. Projekt Stacji Kultura stał się takim sztandarowym polskim wzorem, zresztą bardzo mocno zauważonym w prasie krajowej. Tak powstał bardzo silny trend rewitalizacji dworców, które zamienione zostały w obiekty kultury, to dotyczy setki inwestycji w całym kraju. Wpływ Rumi na to, jak wyglądają polskie dworce i biblioteki, jest po prostu ogromny. Sam miałem przyjemność zrobić kilka takich projektów, nawet samych Stacji Kultura jest w Polsce wiele, czyli nawet ta nazwa była powielana. Trzecią sprawą, dość innowacyjną, była ponadczasowa stylistyka. W tym jest bardzo duża zasługa dyrekcji biblioteki oraz władz miasta, które były otwarte na taką nowoczesną myśl projektową. Swoją pracę oparliśmy o dworzec, przykładem mogą być fotele akustyczne przypominające przedziały kolejowe, ale tych rozwiązań było dużo więcej na tej płaszczyźnie artystycznej, a czerpaliśmy z lokalnego kontekstu. To był właśnie ten trzeci aspekt, który został również wykorzystany w Bibliotece Kaszubskiej. Jest ona bardzo lokalna, niesamowicie funkcjonalna, dostosowana do użytkownika i oczywiście wykorzystuje dostępne fundusze – tutaj też duży ukłon do władz miasta i dyrekcji, które zdobyły pieniądze na ten projekt.

Wspomniał pan, że te rozwiązania, które pojawiły się w Stacji Kultura, rozlały się na cały kraj. Czy są zatem jakieś inspiracje, trendy bądź osoby, na których pan się wzorował, wzoruje?

Trendem współczesnego projektowania jest zrozumienie, że nadrzędna jest analiza i idea. W ostatnich latach nastąpiła zmiana paradygmatu projektowego, bardzo mocno postawiono na użytkownika i trzeźwą analizę ponad ekspresję osobistą twórcy. To jest taki trend, którego nauczyłem się na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, gdzie mam przyjemność teraz być wykładowcą. To jest pierwsza inspiracja. Drugą moją osobistą inspiracją jest nieoglądanie innych inspiracji. Jestem świadomy tego, że w Polsce nadal bardzo często myślimy o sobie samych jak o społeczeństwie drugiej kategorii, aspirujemy do Zachodu i tak dalej. To jest trochę samospełniające się proroctwo, bo ciągle porównujemy się do innych, naśladując styl. W swoim credo projektowym postawiłem sobie zupełnie inny cel. Pomyślałem sobie, że aby wytyczyć standardy, nie będę porównywać się do innych. W tej kwestii Steve Jobs jest bardzo dużą inspiracją. Nie patrzę, jak inni projektują biblioteki i nie próbuję do tego nawiązać, bo uważam, że to godzi w projektanta. Dzieło to coś o indywidualnym charakterze, coś unikalnego, a ja założyłem sobie na początku drogi zawodowej, że chcę tworzyć dzieła, coś unikalnego. Droga do unikalności nie polega na obserwowaniu innych i przerabianiu tego, bo wówczas to jest jakaś kompilacja, co zresztą w Polsce jest bardzo dużym problemem i z tym walczę. Trzeba tworzyć od podstaw. Założyłem więc sobie, że jeśli będę pracował w ten sposób, to być może zwróci to uwagę innych jako coś nowego i świeżego. Tak też się stało i ta metoda projektowa przyświeca mi do dziś. Jak mamy zlecenie nowego studia telewizyjnego Dzień Dobry TVN czy wcześniej salonu fryzjerskiego, wielokrotnie już nagradzanego, to zaczyna się od pytań o idee, kontekst, co chcemy zrobić – i to jest główną inspiracją. Oczywiście są też inspirujące nazwiska, ludzie myślący nieschematycznie, między innymi: Isaac Newton, Albert Einstein, Elon Musk czy wspomniany już Steve Jobs. Są też liczne pracownie słynące z myślenia ideowego i analizy kontekstu, np. MVRDV czy PIG.

Zaprojektowane przez Jana Sikorę studio Dzień Dobry TVN, fot. Tom Kurek

Jak ta praca projektowa wygląda od kuchni? Siada pan w małym pokoju przy biurku, na nim laptop, ulubione napoje i posiłki, i tak zaszywa się pan na kilka dni? A może po prostu, jak każdy rzemieślnik, codziennie poświęca pan określony czas na pracę i stąd takie efekty?

To zaszywanie się to piękna wizja, taki byłby idealny model pracy i bardzo bym chciał, żeby tak było na co dzień, ale tylko czasami się to udaje. Natomiast w praktyce, w dużym rozbieganiu i przy tak dużej liczbie zadań – udział w konferencjach, wykłady, a w międzyczasie koordynowanie pracy biura – to piękne wyobrażenie pracy projektanta w rzeczywistości staje się próbą poszukiwania tych momentów w szaleństwie codziennego życia. Dla mnie takim momentem, tym moim pokojem, jest morze. Na morzu powstają i układają się pomysły w mojej głowie. Staram się codziennie uprawiać sport, dużo pływam na elektrycznej desce surfingowej. Osoby, które mnie znają, mówią, że prowadzona przeze mnie pracownia to pracownia takiego surfera unoszącego się na falach zdarzeń. Jest pewna ponadczasowa magia i niezwykłość w morzu, wietrze, styku z naturą. Zrozumie to każdy żeglarz. Dla mnie to jest prawdziwa inspiracja. Jeżeli mam tworzyć formy w świecie fizycznym, to inspiracja musi pochodzić z czegoś dokładnie odwrotnego, czyli świata niezbudowanego przez człowieka, gdzie nie ma słów, form i ludzkiego piętna. Takim miejscem jest właśnie morze. Tak w zasadzie, to żeby te pomysły się w głowie pojawiały, wypłukuję się ze wszelkich innych obrazów i wizji. Jest też takie miejsce, gdzie siadam wieczorami przy komputerze i te wizje, które powstaną mi na falach, przekładam na papier. Oprócz tego jest biuro, w którym pracuje cały zespół, odbywają się spotkania, a projektowanie rozpisane jest na wieloetapowy proces, wymagający wielu analiz. Tak to wygląda od tej strony rzemieślniczej.

Mówi pan o morzu, ale Kaszuby, będące motywem przewodnim Biblioteki Kaszubskiej w Rumi, kojarzą się chyba bardziej z jeziorami i górzystymi lasami. Czy te krajobrazy także mają odzwierciedlenie w pana projektach?

Tak, zdecydowanie. Staram się odcinać od świata, kiedy to jest możliwe, i spędzać maksymalną ilość czasu w lesie, na Kaszubach właśnie. Projektuję na łonie natury, także wśród jezior. Moją receptą – nieautorską przecież, bo wiele osób tak robi – jest zanurzenie się w tym, co jest u nas niesamowicie wartościowe. Zdarzyło mi się nawet doprowadzać do sytuacji, w których ludzie z drugiego końca świata, ze Stanów Zjednoczonych czy Japonii, zarażeni opowieścią o tym miejscu po prostu się tu przeprowadzili. Mam taką grupę przyjaciół, którzy przybyli na Kaszuby z różnych stron świata i razem ze mną uczestniczą w tym pięknie lokalnego krajobrazu. Wożę ich, pokazuję te niezwykłe przestrzenie, i to stało się pewnym stylem życia – morze, jeziora i kaszubskie lasy. Mało kto zdaje sobie sprawę, jaka to jest ogromna wartość krajobrazowa i kulturowa. Nasze białe plaże piaskowe są absolutnym ewenementem. Co do zasady poza sezonem turystycznym żyjemy w przepięknym regionie, także sama Rumia jest przepiękna, miasto z wysoczyzną morenową zlokalizowane blisko morza. To są prawdziwe polskie perły, a nie zawszy mamy tego świadomość. Ja z tego czerpię inspirację i przebywanie w tych miejscach to dla mnie absolutnie podstawowe narzędzie pracy.

Słuchając tego, o czym pan mówi, można dojść do wniosku, że jest pan nieformalnym ambasadorem regionu, a może nawet samej Rumi. Jak postrzega pan nasze miasto jako wieloletni mieszkaniec, a obecnie utytułowany architekt? Co by pan zmienił, mając do dyspozycji czarodziejską różdżkę?

Przede wszystkim stworzyłbym rynek, tak jak już wspominałem. To byłby kolejny krok w stronę dalszego tworzenia i rozwoju tego miasta. Przeciągnąłbym też mieszkańców w kierunku tej wysoczyzny, tworząc tam takie obiekty jak chociażby ta niedawno wybudowana wieża widokowa. To się zatem już trochę wydarzyło, a jest to rzecz niezwykła. Z pewnością stworzyłbym nowy urząd miasta, bo Rumia boryka się z brakiem takiej siedziby. Niedawno miałem przyjemność tworzyć Dom Rybaka, niezwykły projekt nadmorski, czyli budynek, w którym mieści się siedziba tamtejszego urzędu. Z władzami Władysławowa stworzyliśmy zupełnie nową wizję tego miejsca, a w przypadku Rumi to mogłoby się przydać. Odpowiadając na pierwszą część pytania, oceniam Rumię jako miejsce szalenie przyjacielskie i niezwykle zrównoważone. Będąc niedawno w Warszawie, usłyszałem ciekawe słowa: nieważne, które miasto jest pierwsze w rankingu, ważne jest to, które zajmuje pierwszą lokatę wśród średnich miast, a okazuje się, że nasza stolica jest w czołówce. W moim mniemaniu Rumia jest w takiej czołówce miast mniejszych, ponieważ posiada ogromną ilość plusów, których nie sposób doświadczyć w metropoliach, takich jak Gdańsk czy Warszawa. Bliskość natury, brak chaosu planistycznego, można bardzo szybko się zaszyć, schodząc z głównej arterii. Do dzisiaj wracam do Rumi, przyjeżdżam raz na jakiś czas, spaceruję, przypominam sobie te wszystkie piękne miejsca, odwiedzam też niedawno powstałe tereny zielone. Kolejną absolutnie niedocenioną częścią Rumi jest Janowo – piękny, świetny pomnik architektury. Wiele osób myśli „a, ta wielka płyta, przecież ludzie chcą mieszkać na nowoczesnych osiedlach”. Natomiast widząc, jak dzisiaj tworzone są te nowoczesna osiedla, które nie mają żadnego przedszkola, zieleni czy boiska, bo większość deweloperów robi wszystko, by wycisnąć maksymalnie powierzchnię użytkową mieszkań, to w tych realiach naprawdę nie są w stanie stworzyć czegoś takiego jak Rumia-Janowo. To jest w swojej skali jakości coś, co nie występuje w tak świetnym wydaniu nigdzie w Gdańsku. Mieszkanie w Rumi-Janowie wspominam jako coś niezwykłego. Wiem, że to się może wydawać zaskakujące dla kogoś, kto jest zapatrzony w wielkomiejskość, ale planistycznie, pod kątem dostępnej infrastruktury, to jest po prostu mistrzostwo. Gdyby dzisiaj deweloper stworzył coś takiego jak Rumia-Janowo, zgarnąłby z czterysta nagród za najlepiej zaprojektowane osiedle.

Rewitalizacja starej kuźni w Lesznie – autorem nagrodzonego projektu jest Jan Sikora, fot. Tom Kurek

Ostatnie pytanie: co się jeszcze panu marzy w kontekście pracy zawodowej? Być może ma pan kolejne pomysły, z których władze Rumi mogłyby skorzystać?

Wydaje mi się, że świetną rzeczą, która mogłaby się wydarzyć w Rumi, to stworzenie takiego katalogu inwestycji, które idą dalej niż rewitalizacja Góry Markowca. Tego typu działania można też realizować na terenach płaskich. Byłem jurorem w konkursie, którego celem było stworzenie ścieżek przyrodniczych. Myślę, że dla Rumi to bardzo dobry kierunek, jest tu dużo pięknych terenów, można zrealizować cały projekt ścieżki krajobrazowej czy kulturowej, która mogłaby się zaczynać na przykład w Stacji Kultura, prowadzić przez Górę Markowcową i dalej przez punkty, które można zwiedzać. Dobrym przykładem może być Bachledka na Słowacji, gdzie główną atrakcją jest spacer w koronach drzew. Przecież to jest nic, każdy ma drzewa, każdy może stworzyć taką ścieżkę spacerową, tam jest dodatkowo widok na góry i inne atrakcje, ale człowiek przyjeżdża do takiego miejsca, spaceruje wśród drzew i to w zupełności mu wystarczy. Może coś takiego warto byłoby zrobić w Rumi? Można to połączyć z aktywnością dla dzieci. Katalog tych rozwiązań, które można by wprowadzić, aby wzbogacić to, co już istnieje, jest bardzo szeroki. Można też rozpisać ogólnopolski konkurs projektowy, tu też służę pomocą, bo robię to zawodowo i wiem, jak się za to zabrać. W ten sposób można przyciągnąć uwagę ludzi z całej Polski. Wracam do tego, że my naprawdę nie zdajemy sobie sprawy, w jak kulturalnym i spokojnym miejscu żyjemy. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak na naszych ulicach jest czysto. Warto te kwestie podkreślać, choć wydają się one tak zwyczajne.

Fundusze zewnętrzne
Kalendarz wydarzeń