Jacek Pałubicki, mieszkający w Rumi podróżnik, ustanowił nowy nieoficjalny rekord Polski w najszybszym przepłynięciu szlaku żeglugowego Wisły kajakiem jednoosobowym. Liczącą niespełna 942 kilometry trasę udało mu się pokonać w 154 godziny i 45 minut, dotychczasowy rekord wynosił 159 godzin. Sportowy wyczyn rumianin połączył z charytatywną zbiórką pieniędzy.
– Wisła to rzeka, która od lat elektryzuje wiele osób nie tylko pod kątem historycznym, ale i wyczynowym. Mówiło się kiedyś, że osiągnięciem jest samo przepłynięcie całej Wisły, później pojawiły się pomysły przepłynięcia tej rzeki pod prąd, a ostatnio modne zaczyna być przepływanie Wisły na czas – mówi Jacek Pałubicki.
Kajakową wyprawę Jacek Pałubicki rozpoczął 14 sierpnia o godzinie 4:00 pod Oświęcimiem. W kolejnych dniach przepływał przez Kraków, Sandomierz, Kozienice, Warszawę, Płock, Włocławek, Toruń i Bydgoszcz, by ostatecznie 20 sierpnia o godzinie 14:45 wpłynąć na Bałtyk i zacumować w Mikoszewie. Przebieg trasy można było śledzić w czasie rzeczywistym na stronie trackcourse.com, natomiast codzienne krótkie relacje z podróży były publikowane na facebookowym profilu Na Otwartym Nurcie.
– Przez pierwsze trzy dni towarzyszyły mi bardzo mocne upały, głównym problemem był brak chmur. Promienie słoneczne dosłownie paliły mi skórę. Walka w takich warunkach, kiedy nie ma możliwości złapania cienia, była bardzo wyczerpująca. Musiałem rzucić absolutnie wszystkie siły, by wyrobić dzienną normę kilometrową. Dopiero czwartego dnia pojawiło się trochę chmur, co mnie orzeźwiło, i nagle przeskoczyłem ze 130 do 150 kilometrów pokonanych w dobę. Płynąłem też nocą, zdarzały się burze i deszcze. Przy samym ujściu do Bałtyku również trafiłem na warunki najgorsze z możliwych, wiatr wiał mi w twarz, morze nie chciało mnie do siebie dopuścić, ale finalnie się to udało. Mój wynik jest o 4 godziny i 15 minut lepszy od dotychczasowego rekordu – opowiada rumianin.
Jak przyznaje podróżnik, osiągnięcie tego sukcesu nie byłoby możliwe bez odpowiedniego wsparcia.
– Kolega Mateusz, który mnie supportował, bardzo mi pomógł. Jego działania zaoszczędziły mi mnóstwo czasu: rozbijanie namiotu, przygotowywanie posiłków, kwestie awaryjne, a nawet motywacja. Każdego dnia spałem po 3 lub 4 godziny, bo wszystkie okresy snu też są wliczane w ten ostateczny czas. Gdy piątego dnia byłem już totalnie wyczerpany, a budzik na mnie po prostu nie działał, to był przy mnie ktoś, kto szarpnął za ramię, żeby mnie po prostu obudzić. Mateusz załatwiał też asekuracje, koordynował przenioski na śluzach, a nawet zorganizował samo zakończenie wydarzenia – relacjonuje.
Sportowe wyzwanie odbywało się pod patronatem Caritas Archidiecezji Gdańskiej i miało również dobroczynny charakter. Ponadto Jacek Pałubicki należy do parafii św. Józefa i Judy Tadeusza w Rumi, która prowadzi działalność charytatywną w kilku afrykańskich krajach. Dlatego też pod szyldem wyprawy zbierane były środki finansowe na stypendium szkolne dla trzynastoletniego Gaaniko Denisa z Sudanu Południowego oraz zakup lekarstw dla dwojga pensjonariuszy Centrum Pomocowego Caritas im. Jana Pawła II w Gdańsku. Wsparcie otrzyma również mała Helenka cierpiąca na pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Wpłat nadal można dokonywać na stronie zrzutka.pl.
Rumianin znany jest lokalnej społeczności z podobnych aktywności. Swoją pierwszą wyczynową wyprawę kajakową Jacek Pałubicki zrealizował w 2020 roku. Wówczas w 62 dni pokonał ponad 2000 kilometrów, płynąc Wartą pod prąd. Tym samym ustanowił rekord Polski w przepłynięciu największej pętli kajakowej. Charytatywnym celem tego przedsięwzięcia była zbiórka pieniędzy na remont Domu Samotnej Matki w Matemblewie.
– Po tym, jak troszeczkę zażyję cywilizacji, potrzebuję uciec w jakąś dziką podróż, a potem znowu ta cywilizacja lepiej mi smakuje (śmiech). Aktualnie głodu przygody nie czuję, ale dążę do napisania książki opowiadającej o moich doświadczeniach podróżniczych – zapowiada rumianin.
Mimo że tegoroczna próba bicia rekordu rozpoczęła się rankiem 14 sierpnia, to Jacek Pałubicki zapoczątkował swoją ekstremalną podróż już 30 lipca. Tego dnia wyjechał z Rumi rowerem w kierunku Krakowa. Wycieczka jednośladem zajęła mu tydzień, po drodze zatrzymywał się w interesujących go miejscowościach. Jednym z przystanków była wieś o nazwie Buczek (woj. łódzkie), w której mieszkają Dawid Pawłowski i Dawid Zieliński – dotychczasowi rekordziści w najszybszym przepłynięciu szlaku żeglugowego Wisły kajakiem jednoosobowym.
– Ustanowiony przez nich rekord wynosił 159 godzin, płynęli wtedy razem jednoosobowymi kajakami. Mieliśmy okazję porozmawiać, zrobić sobie wspólne zdjęcie. Obaj panowie wykazali się prawdziwą postawą fair play: na potrzeby rekordu jeden pożyczył mi wiosło, a drugi kajak. Można więc powiedzieć, że przyczynili się do tego, by udało mi się pobić ustanowiony przez nich rekord – opowiada z uśmiechem rumski podróżnik.
Po dotarciu do Krakowa przyszły rekordzista zatrzymał się na kilka dni u tamtejszych księży salezjanów. W tym czasie sprawdzał rzekę, ćwiczył, dopinał kwestie związane ze zbiórką charytatywną, a 10 sierpnia wsiadł do kajaka i ruszył Wisłą pod prąd.
– Mój punkt startowy znajdował się w okolicach Oświęcimia. Byłem w Krakowie, więc musiałem ten kawałek podpłynąć. Zajęło mi to trzy dni, nie obyło się bez przygód. Pierwszego dnia nurt wepchnął mnie w drzewo, przewracając. Uratowałem siebie i kajak, ale wiosło podstawowe i zapasowe odpłynęły. Stało się to tuż przy brzegu klifowym, który był gęsto porośnięty pokrzywami i inną kłującą roślinnością, więc trzeba było się przez te chaszcze przebić. Następnego dnia zadzwoniliśmy do śluzy Kościuszko w Krakowie, oddalonej o ponad 20 kilometrów od miejsca mojego wypadku. Okazało się, że podstawowe wiosło tam dopłynęło i zatrzymało się w czyszczaku przed elektrownią. W końcu udało się je odebrać i kontynuować przygodę. W ciągu kolejnych dwóch dni dopłynąłem do mostu kolejowego w pobliżu ujścia Przemszy, tam jeden dzień regeneracji, a w poniedziałek 14 sierpnia o godzinie 4:00 rano rozpocząłem zasadniczą część podróży, czyli próbę bicia rekordu najszybszego przepłynięcia szlaku żeglugowego Wisły kajakiem jednoosobowym – relacjonuje Jacek Pałubicki. – Zupełnie inaczej bije się ten rekord kajakiem dwuosobowym. W tej kategorii najlepszy wynik ustanowił olimpijczyk Zdzisław Szubski, któremu towarzyszył Andrzej Dziura, razem przepłynęli Wisłę w 127 godzin. W takim duecie można cały czas być na rzece: jedna osoba płynie, druga przysypia, później zmiana, a nurt rzeki pomaga. W kajaku jednoosobowym, jeśli ktoś już odczuwa senność, to musi wyjść na ląd, wyspać się i ruszać dalej. Osiągnięcie lepszego wyniku jednoosobowym kajakiem jest więc po prostu trudniejsze – podsumowuje podróżnik.